Historie z odzysku (przyjazne dla tłumaczy)

Pliki PDF na naszej stronie z historiami powrotu do zdrowia są w języku angielskim, więc zamieściliśmy je poniżej, abyś mógł je przeczytać w innych językach, korzystając z funkcji tłumaczenia na naszej stronie.

Spis treści

Stać się zdolnym do marzeń
Kamienie schodowe
Wyzdrowienie jest możliwe
Jedyna rzecz, która zadziałała
Ilościowe określenie uzależnienia od Internetu i technologii
Otwórz okno

Opowieści

Stać się zdolnym do marzeń

Zanim trafiłam do ITAA, czułam się jakbym spadła z klifu, a na dnie leżała złamana i samotna. Wierzyłam, że nie ma sposobu, abym kiedykolwiek wyciągnęła się z ciemnej dziury złamania, którą czułam. Coś we mnie wiedziało, że moje przetrwanie zależy od wspięcia się na to urwisko i wyciągnięcia się z niego, ale siłą woli nie wierzyłam, że mogę nawet zacząć. 

Przytłoczony i pokonany przez wstyd zasłaniałem oczy, spuszczając głowę na bok. Wpatrywałem się w ruchomy obraz na ekranie, hipnotyzując się, odcinając od stanu upadku.

Przyszedłem do ITAA w nocy po binge streamingu, który trwał do 4 rano. Obudziłam się z uczuciem złamania na dnie klifu. Byłam przygnębiona, niespokojna, sfrustrowana i zdesperowana w poszukiwaniu rozwiązania. Nie mogłem oderwać się od ekranu i nie mogłem tak dalej żyć. Znalazłam stronę ITAA, zobaczyłam, że za 10 minut odbędzie się spotkanie i weszłam na nie. 

Tamtego dnia z przepaści tego klifu zaczęły wyskakiwać twarze tych, którzy wyzdrowieli. Słuchałem głosów, które współbrzmiały z moimi doświadczeniami i wołałem o pomoc. Zaczęły pojawiać się liny. Ludzie, którzy stali się znajomi, wspinali się w dół, aby mnie spotkać. Jeden dał mi głęboki napój łączący, podczas gdy inny pomógł mi sprawdzić moje obrażenia. Inny posadził mnie, a potem jeszcze jeden powiedział: "Spróbuj stać". 

Chwiejny, ale na własnych nogach byłem w stanie stanąć. Osoby na odwyku mówiły: "W 12 krokach jest wyjście z tego miejsca. Musisz je tylko wykonać jeden po drugim". Pokazali mi liny i systemy krążków. Powiedzieli: "Nie będziesz musiał się wspinać sam. Przypnij się do tego kolegi; oni są dobrymi wspinaczami. Wiedzą, jak korzystać z przewodnika".

Wciąż czułem ciężar ciągnący mnie w dół. Pragnąłem stanu dysocjacji, którym technologia mnie otulała. Czułem się ciągnięty przez grawitację łatwego wyjścia z trudnych emocji i nieopanowanego życia. Podczas gdy chciałem zatopić się w hipnotyzmie ekranu, moje oczy miały wzrok skierowany na znacznie potężniejsze rozwiązanie. To było kluczowe. Zrobiłam jeden krok. Wspiąłem się na jeden gzyms i gdy próbowałem się podnieść, coś mnie podniosło. 

Do tej pory wierzyłem, że potrzebuję siły woli, żeby się podciągnąć, ale to przekonanie było fikcją. Mam spotkania i wspólnotę. Mam program zdrowienia. Mam Kroki. Mam związek z Wyższą Siłą w moim własnym rozumieniu. Mam sponsora. Mam ludzi na całym świecie, do których mogę zadzwonić o każdej porze dnia. Pełna siła tych dźwigni i lin robi dla mnie to, czego nigdy nie mógłbym zrobić sam.

Wciąż mam przed sobą kroki, niektóre z nich wyglądają przerażająco i skomplikowanie. Jednak w pewnym momencie tej podróży zaczęłam doświadczać sprawności. Sprawności serca i umysłu; duchowej sprawności, która pomaga mi się wspinać. Przed nami są strome ściany, z niewielką ilością uchwytów, ale nie mogę daleko upaść. Moja lina jest bezpiecznie przymocowana do wspólnoty. 

Nie jestem osobą, która rozpoczęła tę podróż. Moje złamanie na początku przygotowało mnie do poproszenia o pomoc. Pomoc ta nadeszła w postaci wielu rzeczy, kiedy wstąpiłam do ITAA i konsekwentnie do niej docierałam. Współpraca z tym wsparciem sprawiła, że jestem sprawny. Teraz mogę marzyć.


Kamienie schodowe

Kiedy wyobrażam sobie mój powrót do zdrowia, kiedy zamykam oczy i pozwalam, by jego ewolucja wypłynęła na powierzchnię, wyobrażam sobie prosty wykres, ujawniający dobrze rozpoznawalny kąt. Zaczynając od centralnej osi i kontynuując stale pod kątem 45 stopni. Zawsze wznoszący się. 

Wykres ujawnia serię prób pokonania przeszkód. Dokumentuje serię z trudem wywalczonych rozwiązań. Niektóre działały przez chwilę, a potem słabły. Inne dostarczały trwałego wglądu, dobrego samopoczucia, które definiowało moje życie. Niezależnie od tego, do jakiej kategorii należały, postrzegane jako sekwencja, próby te poprowadziły mnie na celową ścieżkę. Formacja kroków, na które mogę liczyć.

*

Trauma i samotność przeplatały się przez całe moje dzieciństwo, tworząc węzły zagubienia i niepokoju. Byłam tak młoda, że nie miałam narzędzi do komunikacji, do konfrontacji z lękami i stresem określającym tamte lata. Kompulsywne zachowania, które pojawiły się później, były w rzeczywistości próbą uporządkowania spraw, przetrwania sytuacji nie do zniesienia. Rozwijały się w atmosferze izolacji, kwitły w mrocznych miejscach jako źle zinterpretowane źródło światła. 

Jako małe dziecko, rozwinąłem przytłaczający strach przed ciemnością, spędzając wiele nocy bez snu obok mojego nieświadomego rodzeństwa. Otoczyłam się wypchanymi zwierzętami, tworząc towarzystwo chroniące.

Każdej nocy zmieniałem swoich towarzyszy, gwarantując, że każdy miał swoją kolej u mojego boku. Nikt nie został pominięty. Nikt nie był uprzywilejowany. Nikt nie pozostawał w potrzebie.

Z czasem poczułem się uduszony przez ich rosnącą liczbę. Moje łóżko stało się przepełnione. Nie było już dla mnie miejsca. Ich obecność nie dawała mi już ukojenia, ale potęgowała mój dyskomfort. Moje rozwiązanie działało, dopóki nie przestało działać.

*

Wtedy pojawiło się inne rozwiązanie. Zacząłem grać muzykę w bardzo młodym wieku. Zostałem doceniony za moje zdolności. Muzyka zawsze była moją najwygodniejszą formą wyrażania siebie. Jednak nie mogła ona zastąpić mojej przemożnej potrzeby rozwoju głosu. Pragnąłem jednoznacznych słów, które mogłyby wyrazić moją złożoną rzeczywistość, moją plątaninę myśli. Słów, które mogłyby wyrazić przeciwności losu i moją misję ich pokonania. 

W miarę postępów w nauce muzyki okazało się, że dominującym kryterium jest perfekcja, co wywołało kompulsywne podejście do moich ćwiczeń. Bez względu na to, jak dużo ćwiczyłem, nigdy nie wydawało się to wystarczające. Przestało to być rozwiązaniem, przestało dawać pocieszenie.

*

We wczesnym okresie dojrzewania moje kompulsywne zachowania znalazły alternatywny punkt ciężkości. Odczuwałem coraz większy niepokój, strach przed przyszłością, przed staniem się dorosłym. Czułem, że nie mam żadnego przewodnika, żadnego pozytywnego wpływu, który mógłby rzucić światło na moją drogę. Wolałam świat, jaki znałam, niż zapuszczać się na nieznane terytorium bez mapy. Wpadłam w zaburzenia odżywiania, próbując zatrzymać swój rozwój fizyczny, uciec od tego, co wydawało się nieuniknione. 

W tym czasie moje szczególne zaburzenie odżywiania nie było powszechnie omawiane. Myślałam, że to moje osobiste rozwiązanie na moją specyficzną trudną sytuację. Sposób na życie poza regułami. Twierdzenie, że mam jakąś kontrolę, choć sfabrykowaną, nad tym, co nadal było nie do opanowania.

Ponad dziesięć lat zajęło mi uznanie mojej choroby za problem. Uświadomienie sobie, że inni znaleźli to samo zniekształcone rozwiązanie. 

Przez serię przypadkowych spotkań odkryłam wspólnotę dla osób z zaburzeniami odżywiania. Znalazłam wspólnotę, która podzielała moje obawy. W najmniejszy sposób poczułam się odmieniona, moja droga rozjaśniła się. Zaczęłam zrzucać z siebie odpowiedzialność za branie wszystkiego w swoje ręce, zdając sobie sprawę, że nie wszystko mogę naprawić. Dzieląc się na spotkaniach, zapoczątkowałam swoją podróż w kierunku odzyskania głosu.

Przyszedłem rozpoznać wyższą siłę, moją pierwszą w ewolucji wyższych sił. Rozpoznanie, że bezwarunkowa akceptacja od mojej wyższej siły jest prawem do urodzenia, a nie przywilejem. 

Zapisałem swoją przemianę, wyobrażając sobie siebie w heroicznej podróży. Podróżującego przez cierpienia w nadziei na jaśniejszą przyszłość. Bohatera w epickiej tradycji. Moje uzdrowienie znalazło odzwierciedlenie w moich ówczesnych pismach, które przybrały formę alegorii. Jedna historia w szczególności przedstawiała moje poszukiwania, Zapomniany człowiek.

Był kiedyś człowiek o bardzo złej pamięci.

Pewnego dnia poszedł do lekarza i powiedział: "Doktorze, żyję już wiele lat, ale nigdy nie uczę się na swoich błędach. Wpadam na ten sam problem, nie pamiętając dawnych środków zaradczych". 

Lekarz kazał mu kupić zwykły zeszyt i wrócić w następnym tygodniu.

W następnym tygodniu zapominalski wrócił ze swoim nowym zeszytem. Lekarz zasugerował, aby szczegółowo zapisał swoje codzienne doświadczenia i wrócił w następnym tygodniu. Zapominalski zgodził się i sesja się zakończyła. Nie powiedział lekarzowi, że nie wie, jak pisać, albo, prawdę mówiąc, zapomniał. 

Wszystko zaczęło się późną wiosną, gdy zapominalski znalazł się w środku dziwnie pięknej chwili. Kwiaty kwitły, a osły pasły się w wysokiej, kołyszącej się trawie. Powietrze wypełniało go na wskroś. Nie potrafił określić, gdzie kończą się jego palce, a zaczyna popołudnie. 

Obawiając się utraty nowo zyskanej lekkości na rzecz głębszych, ciemniejszych dredów, rozpaczliwie wyjął notes. Wyrwał pustą stronę, trzymał ją wysoko nad głową na niebie z widokiem na dolinę, po czym szybko złożył, aż była na tyle mała, że zmieściła się w kieszeni. Kiedy wrócił do domu, umieścił złożoną kartkę w pudełku po butach pod swoim łóżkiem. Tej nocy czuł się bezpieczniej, gdy spał.

Kilka dni później zatelefonowała do niego matka. Zapomniał o urodzinach babci i był jedyną osobą nieobecną na przyjęciu. Zapominalski natychmiast wysłał babci osiemdziesiąt pięć żółtych róż. "Ile razy te kwiaty były wysyłane, a ja nadal zapominam!" płakał, zakrywając twarz rękami. 

Bez zastanowienia wyrwał kolejną stronę z notesu i ostrożnie wystawił ją na ciemne, zamknięte powietrze swojego małego pokoju, złożył, najpierw na pół, potem na ćwiartki, potem na ósemki, włożył do pudełka po butach i zasnął. Rano głowa bolała go lekko, ale zapomniał o pudełku pod łóżkiem.

Zapominalski mężczyzna nadal zbierał zarówno radosne, jak i przygnębiające wydarzenia ze swojego życia, przechowując je wszystkie pod łóżkiem, nie zauważając, że stał się swego rodzaju kolekcjonerem. W końcu, pewnego dnia, kiedy najbardziej tego potrzebował, zrozumiał. 

Był krótki dzień w połowie lutego. Słońce zaczęło już zachodzić, gdy zapominalski znalazł się w nieznanej mu dotąd części miasta. Próbował podążać za znakami ulicznymi, ale te wydawały się być napisane w obcym języku, niezrozumiałymi literami, co prowadziło go w kółko, coraz głębiej i głębiej w zamęt. Ulice wiły się jak węże pod lekkim deszczem. Zapomniał parasola.

Godziny później, po pozornie niekończących się próbach i kłopotach, dotarł do domu. Gdy otworzył drzwi do swojego jednopokojowego mieszkania, wszystko wirowało w nowości. Widział rzeczy, których nigdy wcześniej nie widział: delikatny kwiatowy nadruk na wyblakłej zasłonie, złoty wzór na ramie obrazu, krzywiznę kranu, gdy trzymał ostatnią kroplę wody w zawieszeniu bez tchu, i szary karton pod małym, nieposkładanym łóżkiem. 

Wyciągając zakurzone pudełko, znalazł je wypełnione złożonymi kartkami papieru. I wtedy, przypomniał sobie.

Rozłożył pożółkłe strony i powiesił każdą z nich na sznurku do wieszania ubrań przechodzącym przez jego pokój. Powoli, z pewnością, zaczęły pojawiać się obrazy: osiołek szumiący na wietrze, osiemdziesiąt pięć żółtych róż, plażowy parasol, ale tak jak powoli każde wspomnienie się ujawniało, tak powoli uciekało, spływając po papierze i kapiąc, w żywych kolorach, na podłogę. 

Znów kartki wisiały puste, ale na środku jego pokoju pozostało mieniące się jezioro, piękne i niebieskie. Każdego ranka mężczyzna z przyjemnością brodził w jego wodach, a często stał spokojnie na jego środku.

W końcu, po wielu spotkaniach i telefonach zaufania, po wielu medytacjach i przemyśleniach, znalazłem abstynencję. Albo to ona znalazła mnie. Kiedy najmniej się tego spodziewałem, wciąż głęboko w moich zmaganiach, mój przymus został zniesiony. 

Dowiedziałam się, że moje zaburzenie odżywiania nie było osobistym rozwiązaniem mojej specyficznej sytuacji, ale zagrażającym życiu uzależnieniem. Podczas gdy moja świadomość została poszerzona, nigdy nie próbowałam metodycznie pracować nad krokami. Kontynuowałam pracę poza schematami. Bałem się ustalonych zasad i procedur. W rezultacie pewne kluczowe elementy, które wywołały moje uzależnienie, pozostały nierozwiązane. 

*

Wkrótce po odnalezieniu abstynencji, piękne rzeczy zaczęły wypełniać moje życie. Poznałem mojego obecnego partnera i założyliśmy rodzinę. Przeprowadziliśmy się do innego kraju, do odległej wioski, gdzie nie było żadnych programów dwunastostopniowych, a przynajmniej żadnych, w których czułam się wystarczająco anonimowa. Skupiłem się na moim Qigongu i praktyce siedzącej medytacji, zarówno ćwiczeniach w bezruchu jak i w ruchu. Czytałam literaturę dotyczącą dwunastu kroków, ale także skupiłam się na literaturze sugerowanej przez mojego nauczyciela medytacji, znajdując wiele powiązań między moją praktyką medytacyjną a moim rozwijającym się powrotem do zdrowia.

*

Wśród ćwiczeń Qigong, które praktykowałem, jako nieocenione okazały się medytacje chodzące i stojące. 

Chodzące medytacje obejmują chodzenie do tyłu i do przodu z różnymi ruchami ramion i świadomymi wzorcami oddechowymi. Intencja jest świadkiem bezruchu wśród ruchu. 

Medytacje stojące zakładają określone postawy, także ze świadomym oddechem. Intencją jest obserwacja ruchu w bezruchu.

*

W mojej praktyce medytacji siedzącej, to co było najbardziej odkrywcze to poczucie zaprzyjaźnienia się z samym sobą. Obserwując ruch moich myśli, inicjując znajomą świadomość moich wewnętrznych narracji, zaczęłam rozwijać bardziej wytrwałą i tolerancyjną samoocenę podczas doświadczania różnych zmagań w moim życiu, pośród nieprzewidywalnych, zwykłych doświadczeń. 

Ten świadomość ostatecznie lessened mój wewnętrzny chatter, tworzył więcej przestrzeń. Byłem sprawnie włączać medytacyjne techniki przez mój dzień. Tkający przez spotkania i misencounters. Znajdujący spokój wśród działań które definiowali mój życie. Stopniowo rozpoznawać nawykowe wzory reakcji i działania. 

Medytacja okazała się procesem transformacyjnym, zasiewając nasiona głębokiego poczucia lojalności i zaufania do siebie. Mogłam zacząć dekonstruować moje destrukcyjne narracje i obserwować to, co wcześniej mnie zaślepiało. Zacząć puszczać leżący u podstaw lęk. 

*

Moja rosnąca rodzina jeszcze bardziej rozproszyła moje kompulsywne zachowania, zakorzeniła mnie w teraźniejszości przez niezaprzeczalne potrzeby chwili. 

Uczyłam swoje dzieci od podstawówki do szkoły średniej. To było ćwiczenie w wytrwałości. W cierpliwości. Ćwiczenie w rozpoznawaniu tego, co działa, dopóki nie przestanie działać. Nie jest już produktywne. Kiedy jedno rozwiązanie jest odpowiednie dla jednego dziecka, ale nie sprawdza się w przypadku potrzeb innego.

Po raz kolejny proces ten był wspomagany przez narzędzia, które zebrałem w trakcie zdrowienia. Warstwy lekcji. Zdolność do zwolnienia tempa i słuchania głosu przewodniego poza moim własnym. Proces ułatwiony przez głębokie poczucie uznania i wzajemnego zaufania.

*

Internet wkroczył do mojego życia, gdy miałem prawie czterdzieści lat. To było błogosławieństwo, ponieważ uwolniło mnie od rosnącego wyobcowania od przyjaciół i rodziny. Od mojego miasta, mojego kraju.

Początkowo moje korzystanie było ograniczone przez słabą obsługę i drogie plany godzinowe. Definiowany był głównie przez maile do moich schorowanych rodziców, ponieważ moja mama zachorowała, a rokowania nie były korzystne. Pozwoliło mi to na zmianę mojej nieobecności. Sprawić, że moja obecność będzie odczuwalna, bez względu na fizyczną odległość.

W miarę upływu czasu, mój użytek nadal był ograniczony. Dopiero gdy mój najstarszy starał się o przyjęcie do college'u, zobaczyłem, że moje korzystanie z technologii nasiliło się. Formularze wniosków i pomocy finansowej nie miały końca. Moja misja znalezienia "idealnego dopasowania" zajmowała mój dzień. 

Nie uważałbym jednak mojego korzystania z technologii za kompulsywne, dopóki moje dzieci nie wyjechały do szkoły, do innego kraju, na nieprzewidziane okoliczności.

Zaczęłam sprawdzać wiadomości dzień i noc na wypadek, gdyby mnie potrzebowali. Aby upewnić się, że są bezpieczni. Dni spędzałem na czytaniu i słuchaniu wiadomości. To było z dwóch głównych powodów, aby połączyć mnie z szerszą wizją świata, świata, w którym moje dzieci się osiedliły, i aby wypełnić nieznaną ciszę mojego domu. Aby dotrzymać mi towarzystwa.

Po przeczytaniu codziennych wiadomości z różnych źródeł, słuchałem podczas pracy. Słuchałem, gdy gotowałem. Słuchałem, gdy sprzątałem. Słuchałem, gdy spałem. Aż zabrakło dla mnie miejsca.

W ostatnich latach, gdy wiadomości rozwijały się niepewnie, konflikty przytłaczały nagłówki gazet, podstawowe zasady mojego życia były zagrożone, szukałem prawdy w sieci jak wyroczni, jakby mogła mi dostarczyć tego brakującego ogniwa, gdzie wszystko będzie dobrze. Rozszyfrowywałem wiadomości jak osobistą wiadomość. Jakby długo oczekiwana droga wyjścia. Jakby konkretne rozwiązanie egzystencjalnej i nieokreślonej tajemnicy.

Okazało się to po prostu odwróceniem uwagi. Nie było prostego rozwiązania moich poszukiwań. To, czego szukałem, umknęło mi. 

Sięgnęłam dna, gdy wiadomości stawały się coraz bardziej intensywne. Osiągnęły swoją własną, niezaprzeczalną kulminację. Czułam się przyklejona do tych źródeł i słownictwa, newscasterów, których poznałam i wyobrażałam sobie, że znają mnie. Nieustannie przeszukiwałam internet w poszukiwaniu możliwej odpowiedzi, rozwiązania na zamęt stanu rzeczy, aż do utraty wzroku.

Zacząłem widzieć podwójnie, w pionie. Nie mogłem chodzić. Miałem problemy z jedzeniem, chyba że zamknąłem oczy. Wpadłem w panikę, myśląc, że mam nieuleczalną chorobę genetyczną, która występuje w mojej rodzinie. 

W końcu otrzymałem dobrą radę od tradycyjnego uzdrowiciela. Alternatywne leczenie. Ćwiczenia oczu. Wykonując ćwiczenia, zdałem sobie sprawę, jak ograniczony stał się mój zakres ruchu. Moje oczy były ograniczone do krótkich odległości, ograniczone do widzenia frontalnego, a nie peryferyjnego. 

Niekonsekwencją było to, że byłem nieustannie skupiony na wydarzeniach na świecie, z wyłączeniem tych, którzy mnie otaczają lub mojej obecnej rzeczywistości, a jednak moja wizja była ograniczona do najbardziej bezpośrednich zakresów, samoograniczenie, ograniczenie narzucone przez moje uzależnienie od technologii.

Chociaż nie cierpiałem na chorobę genetyczną, której się obawiałem, to jednak miałem chorobę, która wymagała uwagi. Rozpoznałem, że po niepotrzebnym i kompulsywnym korzystaniu z technologii doświadczałem tych samych lekkich mdłości, które towarzyszyły mojemu wcześniejszemu uzależnieniu. To sygnalizowało potrzebę. Zmuszało mnie do przypomnienia sobie. Do ponownego zebrania uświęconych czasem narzędzi. 

Wiedziałem, że moje życie jest nie do opanowania. Wiedziałem, co muszę zrobić, ale wymagało to pewnych badań. Kilka początkowych błędnych kroków, zanim znalazłem pokoje ITAA.

*

Tym razem są dwie główne różnice w moim powrocie do zdrowia.

  1. Codziennie pracuję na schodach.
  2. Nauczyłem się modlić.

Początkowo trzymałem się prostego założenia. Uczestnictwo w 90 spotkaniach w ciągu 90 dni. Słuchanie i dzielenie się.

Po początkowych 90 dniach uczestniczyłem w warsztatach krokowych, a wkrótce potem w kolejnych. Praca nad krokami była dla mnie niezwykle trudna. Mniej chodziło o abstynencję, bardziej o głęboki powrót do zdrowia. Prześledzenie tego, co doprowadziło mnie do uzależnienia i zobaczenie jego reperkusji w moich codziennych działaniach lub braku działań. 

Wróciłam do pojęcia zadośćuczynienia. Podchodząc do tego z kreatywnością i współczuciem. Tworząc bezpieczne przestrzenie do inscenizacji zjazdów. Kiedy spotkanie nie było możliwe do zrealizowania w bezpieczny sposób, wyobrażałam sobie podobne sytuacje, przyszłe sytuacje i to, jak mogłabym je rozegrać w życzliwy sposób. Szukałam żyznego gruntu, na którym mogłabym zacząć od nowa bez ryzyka dalszego krzywdzenia innych lub siebie. Zaczęłam również pracować nad sposobami zadośćuczynienia tym, których już nie ma wśród nas.

Po krótkim czasie pobytu w programie zniesiony został mój przymus korzystania z dna: słuchania, czytania lub oglądania wiadomości.

Moje postrzeganie siły wyższej również uległo zmianie. Teraz wyobrażam sobie zespół sił wyższych, podobny do różnorodnych członków w pokojach ITAA. Każdy z nich ma niezwykłe zdolności, poświęcenie i unikalny dar. Gdybym tylko pamiętał. Jeśli tylko znajdę pokorę, by poprosić o pomoc.

Podczas gdy moja praktyka medytacyjna dojrzewała, zdałam sobie sprawę, że nigdy nie nabrałam zaufania do modlitwy. Musiałam skupić się na modlitwie z podejściem, które odzwierciedlało moją rozwijającą się duchowość. Zwracając się do bardziej życzliwego, empatycznego źródła mądrości. 

Napisałem własne proste modlitwy, na te dni, w których spontaniczne słowa mi umykały. Poniższa modlitwa jest jedną z tych, do których często się zwracam:

Obym szedł spokojną ścieżką.
Niech kompulsywne myśli znikną z mojego umysłu
Jak mgła z wody stojącej.
Niech połączę się z moim otoczeniem
Z tymi, którzy mnie otaczają.

Niech nasza rodzina doświadcza dobrobytu
Cokolwiek zdecydujemy się zrobić
Gdziekolwiek zdecydujemy się być
Niezależnie od tego, z kim zdecydujemy się być.
Niech nasza miłość przetrwa odległość. Nieporozumienie.

Niech nasze ogrody nadal prosperują.
Nasze ciała nadal się rozwijają.
Niech nasze cierpienie
Być przejrzystym w swoim nauczaniu
Rozpoznanie swojej mądrości
Z odwagą i spokojem.

*

Czasem jeszcze potrzebuję przypomnienia.

Tworzę ołtarze w strategicznych miejscach, ołtarze bez przynależności religijnej. Po prostu symboliczne przedmioty mające na celu utrzymanie mnie w obecności. Utrzymać mnie na ziemi. 

Mam ołtarzyk, na którym medytuję. Na biurku, towarzyszącym mojemu komputerowi, gdzie piszę. Na moim stole kuchennym. W moim studiu muzycznym. W moim ogrodzie. Przy moim łóżku.

Są one ułożone z pamiątek po podróżach moich dzieci. Wazon. Kwiat od mojego partnera. Wybrane zdjęcia. Świece i kadzidła. Gorąca filiżanka herbaty.

Przypominają mi, co jest ważne. Co nie jest.
Przypominają mi o tym, że mam się zadowolić mądrością
zanurzyć się głębiej w akceptacji
rozpoznać, co jest potrzebne
wyczarować pokorę, by prosić o pomoc
od przyjaciół, rodziny, wspólnoty
moje wyższe moce.

Przypominają mi, że nie jestem sam.
choć nadal mogę bać się ciemności.
Jestem częścią czegoś niezmierzonego
bezgraniczny
daleko poza 
co mi przeszkadza.


Odzyskiwanie jest możliwe

Podobnie jak w przypadku wielu innych uzależnionych od Internetu, moje uzależnienie zaczęło się we wczesnym okresie życia. Byłem zafascynowany pierwszymi ekranami, z którymi miałem do czynienia. W dzieciństwie zdecydowanie miałam obsesję na punkcie pewnych mediów (w tym książek), ale dość surowe wytyczne moich rodziców zapobiegały temu, by stało się to zbyt problematyczne. Kiedy dostałem swój pierwszy komputer w nastoletnich latach i mogłem go używać przez długie godziny bez zauważenia, moje użycie zaczęło się nasilać. Nie miałam przyjaciół, z którymi czułam się blisko, byłam zastraszana w szkole, nie dogadywałam się dobrze z rodzicami i nie czułam, że mam jakieś znaczące hobby. Internet był jedynym miejscem, w którym czułam się wolna i zrelaksowana. Spędziłem więcej czasu na konsumowaniu treści online, dopóki dosłownie nie uznałem oglądania filmów na określonej platformie za moje hobby. Dzięki wymianie studenckiej i dwuletniej intensywnej nauce do matury, moje uzależnienie na jakiś czas znalazło się na drugim miejscu w moim życiu. Okresy takie jak ten, w których mogłem skrócić korzystanie z Internetu dla większego dobra w moim życiu, później zadały mi pytanie, czy naprawdę jestem uzależniony. 

Po ukończeniu liceum z nienagannymi ocenami wpadłem w czarną dziurę. Przeprowadziłem się do innego miasta na studia i spodziewałem się, że wszystko tam będzie lepsze. Ale miałam za dużo wolnego czasu i wolności i nie mogłam sobie z tym poradzić. Byłem technicznie dorosły, ale zadania, którym chciałem sprostać, były dla mnie zbyt duże. W młodości nauczyłem się kilku umiejętności życiowych, ponieważ byłem przyzwyczajony do uciekania od moich problemów. 

Więc znowu uciekłem. Po kilku miesiącach prób osiągnięcia społecznych i akademickich celów na uniwersytecie i niepowodzeniach, popadłem w głębszą depresję. Podświadomie zrezygnowałam z siebie i zamiast tego wypełniłam dziurę frustracji, złości i pustki internetem. Nikt nie mógł mi już powiedzieć, że używam zbyt długo lub że nadszedł czas na sen, więc siedziałem całe noce oglądając treści online. Nabrałem zwyczaju pomijania połowy zajęć na uniwersytecie, ponieważ nie czułem motywacji do wyjazdu, albo zaspałem, ponieważ poprzedniego wieczoru nie spałem przez długie godziny. Brak snu stał się moim nowym domyślnym stanem. Nie próbowałem już nawiązywać prawdziwych przyjaciół ani angażować się w zajęcia. Odkryłem, że moje społeczności internetowe, które czułem, że zaspokajają moją potrzebę socjalizacji i zabawy lepiej niż jakikolwiek kontakt w prawdziwym życiu.

Przeważnie oglądałem filmy zamieszczane na konkretnej platformie i czytałem teksty na forach. Z moim użyciem rozwinąłem rodzaj krzywego perfekcjonizmu. Spędziłem mnóstwo czasu na tworzeniu i reorganizacji list obserwacyjnych i ścian obrazów online, ponieważ myślałem, że „pewnego dnia” przeczytam/obejrzę je wszystkie i będę pewien swojej pełnej wiedzy. Często lubiłem konsumować treści ludzi robiących rzeczy, które chciałbym robić w prawdziwym życiu i byłbym nimi tak zachwycony. Najbardziej bolesną częścią było obserwowanie, jak ci ludzie robią niesamowite rzeczy w swoim czasie, podczas gdy ja cały czas ich obserwuję. Desperacko chciałem móc robić te niesamowite rzeczy, ale czułem, że nie mogę. Bałam się porażki, więc po prostu uciekłam się do konsumowania informacji o aktywności, bez przekonania mówiąc sobie, że robię to „w ramach przygotowań” na to, kiedy pewnego dnia zrobię wszystkie te rzeczy.

To umotywowane zbieranie informacji było jednak bardziej pozytywną częścią mojego uzależnienia. Spędzam też dużo czasu na oglądaniu rzeczy, którymi nawet nie byłem zainteresowany tylko po to, by oglądać rzeczy. Zawsze szukałem kolejnego interesującego środka przekazu, który dawałby kopa moim emocjom, ale ponieważ stawałem się otępiały z powodu dużej ilości, którą już spożyłem, było to coraz trudniejsze. Straciłem koncentrację, żeby obejrzeć coś dłuższego niż krótki film. Oglądałem w celu oglądania, często rzucając filmy w połowie lub grając w gry podczas oglądania, ponieważ jeden film już tego nie robił.

Wszystko to wbiło mnie głębiej w depresję. Rozwinąłem też lekki niepokój społeczny i wszystko wydawało mi się niezwykle trudnym zadaniem. Moim „problemem” podczas całego mojego używania było to, że moje życie nigdy nie było tak złe, aby wyglądało na naprawdę nie do opanowania z zewnątrz. Trzymałem się na bieżąco z moimi kursami uniwersyteckimi, chociaż z przeciętnymi ocenami, od czasu do czasu podejmowałem pracę krótkoterminową i utrzymywałem kilka luźnych „przyjaźni”, nigdy nie będąc blisko moich „przyjaciół”. Kiedy ludzie zapraszali mnie na spotkanie, miałem szczęśliwe, towarzyskie chwile bez internetu. Czasem udało mi się zmusić się do zajęć hobbystycznych. Wszystko to sprawiło, że zrozumiałem, że moje życie nie jest wcale takie złe i nikt nigdy nie przejmował się moim sposobem życia. Kontynuowałem to. 

Nie miałem konkretnego dna w moim korzystaniu z Internetu, które pamiętam, ale pamiętam jedno wakacje, w których przez cały czas czułem się absolutnie źle. Postanowiłem przestać się poddawać z powodu depresji, którą wtedy odczuwałem. W moim mieście uniwersyteckim starałem się zawsze być zajęty, biorąc staże i pracę, aby nigdy nie mieć zbyt wiele wolnego czasu, co uważałem za mój problem. Aby zwiększyć produktywność, zainstalowałem również bloker na moim komputerze i zacząłem blokować strony internetowe przez coraz większą liczbę godzin dziennie. 

Ponieważ spędzałem więcej czasu poza komputerem, moje życie stawało się coraz lepsze i czułem mniejszą potrzebę spędzania czasu na nim. W tym momencie swobodnie korzystałem z Internetu przez około pół godziny dziennie, a moja aktywność w czasie wolnym już się znacznie poprawiła; Częściej wychodziłem na zewnątrz, robiąc swoje hobby i nigdy nie przestałem się dziwić, ile czasu jest w ciągu dnia, kiedy nie spędzam go przed ekranem. Ponieważ byłem aktywny na forach internetowych poświęconych spędzaniu mniej czasu w sieci, przypadkowo znalazłem link do lokalnej grupy ITAA. Poszedłem tam, nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Zacząłem na nie uczęszczać, chociaż nawet nie czułem się uzależniony od internetu, po prostu kimś, kto chce stać się bardziej produktywny, tracąc mniej czasu online. Przez kilka miesięcy po prostu chodziłem na spotkania, dzieliłem się trochę i nadal korzystałem z Internetu dla rozrywki 30 minut dziennie. 

Po pewnym czasie spotkałem się z koleżanką, która opowiedziała mi swoją historię o całkowitej abstynencji. Mimo że nadal nie czułam się uzależniona od internetu, dzień po naszym spotkaniu postanowiłam całkowicie abstynować. Zapisałem wszystkie strony i działania online, które mnie wywoływały (moje wyniki końcowe) i trzymałem się od nich wstrzemięźliwie. Wyciąłem tylko ostatnie pół godziny dziennie darmowego internetu, ale zmiana nadal była zauważalna. Bardziej intensywnie odczuwałem więcej emocji, ponieważ wcześniej sparaliżowałem je korzystaniem z Internetu. W miarę jak utrzymywałem abstynencję, moje życie się poprawiało. Nie było żadnej magicznej zmiany w ciągu jednego dnia, ale powolne, drobne ulepszenia. 

Minął rok. Po około 10 miesiącach zacząłem mieć wątpliwości co do programu i mojej abstynencji. Nie czułem się uzależniony i pochłonąłem trochę rozrywki online, aby udowodnić sobie, że nie jestem. Mimo że nie wpadłem w objadanie się, czułem zmianę mentalną. Konsumpcja rzeczy w Internecie sprawia, że czuję się zdenerwowany, jakby moje ciało nie zgadzało się ze światem zewnętrznym. Staję się gorączkowy i rozkojarzony, jak zawsze próbuję robić wiele rzeczy i kończą się niepowodzeniem. Zatrzymałem się ponownie i przestawiłem się na bardziej rygorystyczny model abstynencji.

Internet nie zmusi mnie do utraty pracy ani ryzyka życia, ale czuję, że jest dla mnie zły psychicznie. Używam go, aby znieczulić moje uczucia, wzmocnić swoje uczucia, uniknąć kontaktu z bliźnimi lub ze sobą lub poradzić sobie z moimi lękami i zwątpieniem w siebie. To nigdy nie dało mi żadnego rozwiązania. Trudniej jest prosić ludzi w prawdziwym życiu o pomoc, stawiać czoła problemowi samemu, pracować zamiast konsumować, ale warto. Czuję się zrównoważony. Czuję swoje uczucia, które, jak się okazuje, nie są po to, by sprawiać mi cierpienie, ale by prowadzić mnie w życiu. Czuję ból i wtedy wiem, że muszę coś zmienić. Jestem bardziej aktywna, wykonuję swoje hobby i angażuję się społecznie. Skupiam się na tym, czego naprawdę potrzebuję w momencie, gdy chcę wejść do sieci. Co najważniejsze, czuję się bardziej żywy, obecny, w ciele iw świecie, kiedy nie jestem przyklejony do ekranu.

Moje korzystanie z Internetu nadal nie jest idealne. Przerzuciłem się na płyty CD i zauważam zmaganie się ze znalezieniem muzyki analogowej. Nadal robię zakupy online, ponieważ często jest to bardzo skuteczne i nie znalazłem jeszcze lepszego sposobu. Na chwilę przerzuciłem się na telefon z klapką, ale zirytował mnie dyskomfort i teraz znowu używam smartfona. Ale zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo korzystam z mediów i próbuję zadawać sobie pytania za każdym razem, gdy włączam ekran. Czy naprawdę muszę to sprawdzić? Czego naprawdę potrzebuję teraz, emocjonalnie? I w ten sposób wiem, że dojdę do cegiełek, które wciąż są luźne w mojej abstynencji.

Internet mnie skrzywdził. Czuję się, jakbym dopiero teraz, prawie rok abstynencji i półtora roku prawie abstynencja, zauważając prawdziwy zakres negatywnych skutków, jakie wywarło na mnie moje stosowanie. Wszystkie informacje, opinie, pomysły, sugestie i style życia, o których czytam w Internecie, wciąż wpływają na moje myślenie. Ciągle się zastanawiam, jak powinnam się zachowywać w zgodzie z tym, co niektórzy ludzie mówili w Internecie, zamiast ufać mojemu wewnętrznemu głosowi, którego tak długo nie słuchano. Czasami nadal mam problem z koncentracją na długich tekstach lub filmach. Moja seksualność jest przekręcona przez moją konsumpcję porno i ideały, które ustanowiła w moim umyśle. Czasami nie potrafię odróżnić, czy naprawdę chcę coś zrobić, czy tylko myślę, że chcę to zrobić, ponieważ kiedyś widziałem to w Internecie. Leczenie tych rzeczy zajmie dużo czasu, może nawet dłużej niż czas, który spędziłem w sieci. Ale żyję teraz w prawdziwym życiu. I tu jest lepiej. 

Na zakończenie spotkania ITAA zawsze mamy chwilę ciszy dla uzależnionego użytkownika internetu i technologii, który wciąż cierpi. Czasami myślę o sobie, kiedy byłem młodszy i potrzebowałem siły, by wyjść z uzależnienia, a czasami myślę o innych członkach, być może takich jak ty, którzy to czytają. Nie znam Cię, ale jeśli cierpisz z powodu korzystania z Internetu i technologii, modlę się za Ciebie, abyś mógł wydostać się z pokręconych szponów Internetu, tak jak ja. Obiecuję, że będzie warto.


Jedyna rzecz, która zadziałała

Moi rodzice byli bardzo wykształceni iw latach 80. byliśmy jedną z nielicznych rodzin w sąsiedztwie, które miały w domu telewizor i komputery. Pamiętam, że w weekendy oglądałem czterogodzinny poranny program animowany dla dzieci. Fascynowały mnie też komputery. Jako dziecko byłem prawdziwym komputerowym nerdem, pisząc kody do gier z magazynów komputerowych, debugowałem programy, a potem grałem w gry komputerowe. Komputery również dały mi status i sposób na łączenie się z dziećmi z sąsiedztwa, ponieważ mogłem je zaprosić do gry na naszym komputerze, którego nie mieli. 

Kiedy miałam 12 lat, moi rodzice rozwiedli się i przeprowadziłam się z mamą i siostrą do nowego miasta. Tam nie byłam w stanie połączyć się z rówieśnikami i stawałam się coraz bardziej izolowana. Wtedy coraz większe znaczenie dla zapełniania samotności odgrywały gry telewizyjne i komputerowe. W pewnym momencie, gdy miałem około 15 lat, rodzice dali mi w prezencie telewizor i komputer w moim pokoju. Odtąd całkowicie izolowałam się w swoim pokoju, spędzając wolny czas oglądając sport i wiadomości w telewizji oraz grając w gry komputerowe. To był również pierwszy raz, kiedy chciałem ograniczyć korzystanie z telewizora i komputera, ale odkryłem, że nie mogę przestać oglądać i grać. Byłem jakoś przyklejony do tych maszyn. Oczywiście ucierpiała na tym moja praca domowa i czasami przez to oblałam testy, ale ogólnie miałam dobre oceny w liceum. 

Na uniwersytecie życie się poprawiło. W końcu mam aktywne życie towarzyskie. Przez pierwsze trzy lata nie miałem w domu komputera. Miałem telewizor w domu i pamiętam silny przymus oglądania cotygodniowego filmu porno, a także corocznych wydarzeń sportowych, ale poza tym mój przymus był prawie ograniczony. Miałem jednak obsesję na punkcie technologii. Nadal identyfikowałem się jako techniczny nerd i upewniałem się, że jestem technologicznym liderem. Na przykład jako pierwszy z moich znajomych kupiłem telefon komórkowy (mówimy tutaj o późnych latach 90.). 

Mój przymus naprawdę wystartował, gdy kupiłem w domu własny komputer z internetem. W szczególności pornografia internetowa bardzo mnie uzależniła i to właśnie doprowadziło mnie do samozniszczenia. To wtedy zacząłem uważać się za uzależnionego i kiedy naprawdę próbowałem kontrolować moje uzależnienie od pornografii internetowej. Zaczęło się od usunięcia plików i subskrypcji serwisów informacyjnych po podniesieniu bariery przed ponownym uruchomieniem. To nie zadziałało. W podobnym duchu próbowałem ukryć modem przed sobą, odłączając wszystkie przewody, wkładając modem z powrotem do pudełka i chowając go do szafy. To nie zadziałało. Mój mózg wciąż wiedział, gdzie jest modem. (Patrząc teraz wstecz, to niewiarygodne, że myślałem, że te rzeczy działają.) 

Zakochałam się i weszłam w romantyczny związek. To nie powstrzymało uzależnienia. Po prostu utrzymywałem mój problem z pornografią internetową całkowicie w tajemnicy i nadal działałem za jej plecami. Po trzech latach ujawniłem jej mój problem z pornografią internetową. W tym momencie była bardzo wspierająca i kochająca, co dało mi nadzieję na pokonanie mojego problemu. Poszedłem też do seksuologa z powodu mojego problemu. To nie zadziałało. Po pewnym czasie zacząłem odgrywać pornografię internetową, trzymając to w tajemnicy przed moją dziewczyną, dopóki nie odkryła, czułem się zmuszony do wyznania i podjąłem nowe postanowienia, aby przestać tym razem naprawdę. Aż do następnej fali potajemnego działania, odkrywania, obietnic itp., ad infinitum. 

Nowe rzeczy, które wypróbowałem: zupełnie nowy czysty laptop. Na pewno nie zamierzam zanieczyszczać takiej dziewiczej maszyny – to mnie uratuje. Tak się nie stało. Potem spróbowałem kontroli rodzicielskiej. Zablokowałem niektóre strony internetowe, strony z określonymi słowami kluczowymi oraz dostęp wieczorem i w nocy. Hasło trzymałem w innym miejscu. To było bardzo niewygodne. Pamiętam, że w pewnym momencie pracowałem na komputerze z kolegą i musieliśmy popatrzeć na coś w intranecie. Jednak ta kontrola rodzicielska blokowała witrynę, więc pojawiło się to głupie ostrzeżenie dotyczące kontroli rodzicielskiej. Musiałem wyjaśnić mojemu koledze, że nie mam teraz dostępu do strony. Oczywiście wszystkie te sprawy związane z kontrolą rodzicielską były moim własnym planem i trzymałem to całkowicie w tajemnicy przed resztą świata. Czułem się bardzo zawstydzony i zawstydzony. Co więcej, czasami musiałem zrobić wyjątek i szukałem hasła – oczywiście w momentach, na które zdecydowałem. Konsekwencją było to, że wciąż nawracałem się z upojeniami internetowymi, ponieważ w pewnym momencie zacząłem zapamiętywać hasło na pamięć. Udało mi się też znaleźć sposoby na ominięcie filtra internetowego. W sumie to nie działało, a powodowało tylko stres. W dzisiejszych czasach widzę te filtry internetowe kontrolujące rodziców jako kolejny sposób na kontrolowanie mojego uzależnienia, po prostu inny sposób na zrobienie tego po swojemu. Teraz w trakcie odzyskiwania nie używam już kontroli rodzicielskiej ani filtrów internetowych. Bez nich czuję się o wiele bezpieczniej i bardziej zrelaksowany.

W tym miejscu powinienem wspomnieć, że moje próby kontrolowania Internetu nie były związane tylko z zaprzestaniem oglądania pornografii. W pracy nie oglądałem porno na swoim komputerze, ale wciąż przeglądałem wiele blogów, filmów i wiadomości. Często spędzałem więcej godzin na surfowaniu w Internecie niż na rzeczywistej pracy. 

W końcu, po dziesięciu latach uzależnienia od Internetu i pornografii, moje życie się rozsypało. Miałem samobójstwo, mój związek był koszmarem, a nawet skontaktowałem się z policją. Zdałem sobie sprawę, że kieruję się w stronę jednego z trzech C: zakładu poprawczego, kliniki psychiatrycznej lub cmentarza. 

Na szczęście przez infolinię dostałem się do dwunastostopniowego wyzdrowienia z uzależnienia od seksu i całkowicie się w to rzuciłem. Zrezygnowałam z pracy i wprowadziłam się do mamy, aby w pełni skupić się na powrocie do zdrowia. Przez pierwsze dwa lata rekonwalescencji nie miałem własnego komputera. Przez pierwsze pół roku korzystałem czasem z komputera mamy, do którego miała hasło, korzystałem też z komputerów w bibliotece publicznej. Myślę, że ten okres pomógł mi ogromnie wycofać się z mojego uzależnienia od porno. 

Po pół roku znów dostałem pracę i przeprowadziłem się do siebie, wciąż bez komputera i internetu w domu. Ale teraz mogłem też korzystać z internetu w pracy. Początkowo działało to dobrze i próbowałem korzystać z Internetu w pracy w celach zawodowych, ale powoli spędzałem coraz więcej czasu również w celach niezwiązanych z pracą. I czasami miewałem bingi w pracy, w których przestałem pracować i zacząłem surfować po Internecie przez resztę dnia pracy. 

Omówiłem to z moim sponsorem, a on zasugerował, żebym znów wziął do domu komputer i internet. Ja to zrobiłem. Na początku było to przerażające, ale zadziałało całkiem dobrze. Co najważniejsze, moje pragnienie oglądania pornografii na moim komputerze zniknęło. Nadal uważam to za jeden z cudów zdrowienia. Jestem wdzięczny mojemu sponsorowi, że nalegał, abym nie używał na swoim komputerze żadnych filtrów internetowych ani aplikacji do kontroli czasu. Bóg jest moim filtrem internetowym i kontrolą czasu, a jeśli chcę, aby moje korzystanie z Internetu było łatwe, będę musiał polegać na mojej Sile Wyższej, a nie na filtrach internetowych lub kontroli rodzicielskiej. Powiedziawszy to, podczas wychodzenia z uzależnienia od seksu, moje korzystanie z Internetu nadal czasami było trudne do opanowania, popadając w napady internetu w domu lub w pracy. Po przepracowaniu najpierw innych wad charakteru, ta sprawa z Internetem stała się bardziej uparta do rozwiązania za pomocą samych kroków szóstego i siódmego. 

Wraz z nim wzrosło moje pragnienie przestania. Czułem, że moje wyzdrowienie było fałszywe. Miałem napady na Internet do późnej nocy, po prostu całkowicie bezsilne, aby przestać. Było dokładnie tak samo, jak zanim wszedłem w dwunastostopniowe odzyskiwanie, jedyną różnicą było to, że nie było pornografii. Mój sponsor zasugerował, żebym poszukał dwunastostopniowego programu uzależnienia od Internetu. Zrobiłem to i w końcu ktoś powiedział mi o ITAA. 

Nie chciałem jednak jechać do ITAA. W ogóle nie miałem pewności, że pójście na ITAA mi pomoże. W końcu kolejna libacja internetowa w grudniu 2018 r. przekonała mnie do wezwania na moje pierwsze spotkanie ITAA. 

Czy to pomogło? Założę się, że tak. 

Byłem naprawdę zaskoczony, ale okazało się, że naprawdę potrzebowałem ITAA – musiałem przyznać, że jestem uzależniony od internetu i technologii, dzwoniąc i mówiąc to głośno innym, rozumiejącym się uzależnionym od internetu i technologii. I musiałem usłyszeć głosy, historie cierpienia i udanego powrotu do zdrowia innych uzależnionych od internetu i technologii. Tak, jestem uzależniony od internetu i technologii. Nie mogę tego kontrolować, a moje życie jest niemożliwe. Potrzebuję Siły Wyższej, aby zarządzać swoim życiem, a stypendystów ITAA, aby trzymać się z daleka od internetowych przebojów. 

A cudem jest to, że odkąd dołączyłem do ITAA, nie miałem ostrego objadania się internetem (chociaż kilka razy przekroczyłem swoje granice). Czuję, że wracam do zdrowia, a moje życie osiągnęło nowy poziom. Jestem za to bardzo wdzięczny.


Ilościowe określenie uzależnienia od Internetu i technologii

Jako demonstracja potencjalnie niszczycielskich konsekwencji uzależnienia od Internetu i technologii, w ten sposób jeden z członków określił ilościowo straty wynikające z ich uzależnienia. Niezależnie od naszych przeszłych doświadczeń stwierdziliśmy, że ćwiczenie ilościowego określania konsekwencji naszego uzależnienia jest pouczające i potężne.

Ile kosztowało mnie 25 lat uzależnienia od Internetu:

  • 25 lat życia w bardzo zabałaganionych pokojach i mieszkaniach w akademikach. 
  • 20 lat przewlekłych urazów i problemów zdrowotnych.
  • 19 lat od mojego ostatniego poważnego związku.
  • 17 lat od ostatniej bliskiej przyjaźni, z którą spędziłem dużo czasu osobiście.
  • 11 lat od ostatniego razu, kiedy byłam na więcej niż jednej randce z tą samą osobą.
  • Od 10 lat jestem w stanie poradzić sobie z pełnym obciążeniem pracą w pracy zarobkowej lub w szkole. 
  • 7 lat od mojej ostatniej randki.
  • 6 lat od mojej ostatniej pracy zarobkowej.
  • 5 lat od mojej ostatniej odwołanej daty.
  • 5 lat od mojej ostatniej próby życia towarzyskiego.
  • 2 lata życia/podróży za granicą z bardzo małą ilością czasu spędzonego na zwiedzaniu.
  • Ponad roczne opóźnienie w dwukrotnym dostaniu się na studia podyplomowe.
  • Mniej więcej roczny całkowity czas niepełnego zatrudnienia w pracy, który mogłem spędzić na nauce nowych umiejętności, ale tego nie zrobiłem. 
  • Szkoły dwuklasowe, które nie pasowały do mnie, częściowo ze strachu przed braniem lekcji online. 
  • 2 studia magisterskie, z których zrezygnowałem. 
  • 10 porzuconych lub nieudanych zajęć.
  • Końcowe oceny B, C lub F na moich ostatnich zajęciach w szkole, jako bezpośredni skutek przebojów internetowych, które miały poważne konsekwencje dla mojej przyszłości. 
  • Nigdy nie oddano jednej pracy naukowej, za którą profesor mi przyznał.
  • Brakuje mi możliwości posiadania dzieci. 
  • Zrujnowane relacje ze współlokatorami. 
  • Wczesna cukrzyca, która stała się ciężka, ponieważ jadłem tylko rzeczy, które można było zjeść jedną ręką przy komputerze.  
  • Wiele pomieszanych ruchów.
  • Spóźnienie się o 8 miesięcy w programie szkolenia zawodowego, który ma trwać tylko 6 miesięcy. 
  • Nie ukończenie innego programu szkolenia zawodowego, który wymagał tylko 32 godzin pracy i który miałem 5 tygodni do odbycia będąc bezrobotnym. 
  • Odejście od planu, że kiedy miałam trzydzieści lat, po czterdziestce mogłabym wygodnie przejść na emeryturę. 
  • I koszt około miliona dolarów.


Otwórz okno

Kiedy miałem pięć lat, jedyny telewizor w naszym domu znajdował się w sypialni mojej matki na szczycie schodów. Podczas oglądania przysuwałem się coraz bliżej, tak że ekran stopniowo wypełniał coraz większą część mojego pola widzenia. Czasami kładłem twarz tuż przy szybie i pozwalałem, by kolory zalewały moje oczy, podczas gdy ja powoli obracałem czoło w przód i w tył, by poczuć statyczne ukłucie na skórze i smak ostrej elektryczności w zębach. W takich chwilach odczuwałem głębokie i hipnotyczne poczucie spokoju, a moją klatkę piersiową wypełniało przyjemnie chłodne odrętwienie. 

Nie mogłem tego wtedy wiedzieć, ale to uczucie miało urosnąć do jednej z cech definiujących moje życie. Stało się moim największym towarzyszem i źródłem schronienia, aż w końcu tak mocno wplotło się w moją istotę, że prawie mnie zabiło.

Widok ekranów napełniał mnie tajemniczą radością, którą wydawało się, że tylko ja mogę rozpoznać, jakby były poza i poza światem - przebłysk magii. Internet pojawił się, gdy miałem dziesięć lat, i wkrótce czekałem, aż wszyscy inni zasną, żeby móc zsunąć się na dół i grać w gry i oglądać filmy na rodzinnym komputerze do wczesnego rana. Wyczołgując się z powrotem do łóżka tuż przed świtem, skarżyłem się na okropny ból brzucha, kiedy mama przychodziła mnie obudzić, i opuściłem tak wiele dni w szkole, że prawie musiałem powtarzać siódmą klasę.

Z wiekiem coraz częściej zdarzało się, że cały dzień znikał w ekranie, ze sporadycznymi, pełnymi paniki przerwami na naukę. Udało mi się przebrnąć przez zajęcia, przygotowując się w ostatniej chwili, pocieszając się myślą, że jestem ponad szkołą. W niektórych momentach mglistej samoświadomości zastanawiałem się, dlaczego, jeśli czułem, że jestem ponad szkołą, decydowałem się spędzać mój dodatkowy czas nie na bardziej satysfakcjonujących zajęciach, ale na niekończącym się strumieniu bezsensownych filmów i gier. Odsuwałem od siebie te myśli.

Były to lata samotności i melancholii. Czułem się tak, jakbym stał po jednej stronie okna, a życie było po drugiej: widoczne, ale poza zasięgiem. Myśl, że miały to być jedne z najważniejszych lat mojego życia, napełniała mnie wielkim smutkiem. Moje dni mijały w chwilach pomiędzy spojrzeniami na zegar w prawym górnym rogu ekranu. 

Miałem szczęście, że zostałem przyjęty do mojego najlepszego wyboru uniwersytetu, aby studiować to, co było moją największą pasją, gdzie wkrótce znalazłem się w użyciu bardziej poważnie niż kiedykolwiek wcześniej. W dniach poprzedzających moją pierwszą rundę egzaminów końcowych wpadłem w niesamowity szał, podczas którego nie spałem przez trzy kolejne noce. Pojawiłem się cztery godziny później i majaczyłem na mojej prezentacji końcowej, a potem czułem się oburzony, kiedy mój profesor prawie mnie oblał. Jakie to miało znaczenie, że się spóźniłem? W ciągu tych ostatnich czterech godzin przygotowałem spektakularną prezentację. Problem, jak sądziłem, polegał na tym, że mój nauczyciel miał mnie w nosie.

Niestety, to ja miałem to w sobie. W ciągu następnych lat zacząłem działać według niemal zegarowego schematu wpadania w intensywne, całodniowe nałogi w najgorszych możliwych momentach. Tuż przed ważnymi terminami, spotkaniami towarzyskimi i wyjazdami, wmawiałem sobie, że mogę zrelaksować swoje nerwy dzięki krótkiej, dziesięciominutowej przerwie w sieci. Dziesięć minut zamieniało się w trzydzieści, które zamieniały się w godzinę, potem dwie godziny, potem cztery, a potem całą noc. Wpadłem w wir gier, filmów, programów telewizyjnych, filmów, mediów społecznościowych, pornografii, badań online, zakupów, memów, forów, podcastów, artykułów o zdrowiu, wiadomości i wszystkiego, co wpadło mi w ręce. Kiedy jedno zajęcie zaczęło słabnąć, przerzuciłem się na inne, aby utrzymać się przy życiu. Powtarzałem sobie, że przestanę po następnym filmiku, następnym artykule, następnej grze, ale oczywiście wtedy pojawiał się nowy zestaw możliwości, więc rozsądnie było przedłużyć to tylko trochę. Kiedy niebo stało się szare, a ptaki zaczęły śpiewać, usiadłem na laptopie, zbyt zmęczony, by poruszyć rękami lub utrzymać oczy otwarte, wchodząc i wychodząc ze świadomości, podczas gdy ostatnie ruchy i dźwięki odtwarzały się na ekranie. 

Kilka godzin później obudziłbym się z silną mieszanką ostrego światła słonecznego i nieznośnego wstydu. Mój umysł był zamglony, a moje emocje martwe. Wiedziałem, że muszę się dziś lepiej postarać - a było tyle do zrobienia. Ale po długim okresie leżenia w sparaliżowanej nędzy, pomyślałem, że może obejrzenie jednego filmu pomoże mi się obudzić. Tak zaczynał się kolejny niekończący się zalew, aż jakieś zbliżające się spotkanie rozbudzało moją nienawiść do siebie i strach do punktu krytycznego i udawało mi się wyrwać z otępienia falą gwałtownych gróźb, żądając, że nigdy, przenigdy nie zrobię tego ponownie. Czasami udawało mi się przetrwać kilka tygodni bez poddania się. Równie często w ciągu kilku dni wracałem do tego samego mrocznego zapomnienia.

Zawsze, gdy zaczynałam używać, czułam się tak, jakbym otulała się wielkim kocem. Doświadczałam nieopisanego poczucia komfortu i bezpieczeństwa, jakbym była dzieckiem trzymanym w ramionach matki. Najbardziej chciałam zniknąć, stać się niewidzialna, żeby czas się zatrzymał. Na kilka godzin lub dni świat stawał się nieruchomy, moje ciało drętwiało, a ja mogłam poczuć spokój. 

Ale mój spokój nigdy nie trwał długo, a rosnący prąd bólu poszerzał się wewnątrz mnie. Stawałem się bardziej zdolny i dojrzały w każdej innej dziedzinie mojego życia, ale na tej arenie stopniowo traciłem wszelką kontrolę. Dlaczego nie mogłem przestać oglądać bezsensownych filmików w sieci? Nie mogłem już dłużej tłumaczyć swojego zachowania twierdząc, że jestem ponad szkołą - uczyłem się tego, co mnie najbardziej pasjonowało. Mój sabotaż stał się naprawdę bezsensowną tajemnicą. Czułem się niesamowicie zażenowany, że pomimo moich najlepszych starań, moje życie znikało w pustce, którą nosiłem w kieszeni.

Pewnego lata otrzymałem stypendium na realizację niezależnego projektu w dużym mieście - była to niesamowita okazja, o której marzyłem od najmłodszych lat. Jednak kilka tygodni po zakończeniu wakacji znalazłem się w kłopotliwym stanie. Siedziałem na twardej, drewnianej podłodze małego mieszkania, w którym nie było żadnych mebli poza materacem, pojedynczym, źle dopasowanym prześcieradłem i używaną klimatyzacją, której nie zdążyłem zainstalować, mimo uciążliwej fali upałów. Wokół mnie leżały cienkie plastikowe torby ze sklepu, wypełnione pustymi pojemnikami po lodach i opakowaniami po śmieciowym jedzeniu. Siedziałem pod ścianą, którą dzieliłem z sąsiadem, który zaoferował mi możliwość korzystania z ich internetu, dopóki nie skonfiguruję własnej usługi, a moje ciało było obolałe, ponieważ siedziałem tam bez przerwy przez ostatnie dziesięć godzin. Pochylony nad telefonem oglądałem setki filmów, które nie były dla mnie ani trochę interesujące, ani przyjemne. We wczesnych godzinach porannych, pokonany przez fizyczny ból i psychiczne wyczerpanie, błagałem siebie w mojej głowie: "Proszę, przestań. Proszę, zatrzymaj się teraz. Po prostu przestań." Wbrew mojej wytężonej woli, moje ręce ruszyły z własnym życiem, aby kliknąć na następny film, podczas gdy ja patrzyłem na to bezradnie, czując się jak więzień za oczami. Przez sześć i pół minuty dłużej zapomniałbym, że nie chciałem tego robić. Potem uderzałaby we mnie kolejna fala wyczerpania i bólu, a ja próbowałbym przekonać siebie, żeby przestać, w kółko, aż w końcu bym zemdlał. Bez profesorów i rodziców, bez zadań i terminów, dni rozciągały się złowieszczo przede mną, przedłużając tę makabryczną scenę bez ograniczeń, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Czułem się głęboko przerażony. Oto nadarzyła się okazja, o której marzyłam przez większość życia, a ja wyrzucałam ją w najbardziej bezsensowny i upokarzający sposób, jaki mogłam sobie wyobrazić. Co było ze mną nie tak? Dlaczego to się działo?

Zastanawiałem się, czy jest to coś podobnego do tego, czego doświadczają alkoholicy, kiedy się napiją, i ta myśl napełniła mnie słabym poczuciem nadziei - słyszałem o Anonimowych Alkoholikach i byłem pewien, że w moim mieście musi być kilka osób, które uważały się za uzależnione od Internetu. Postanowiłem poszukać jakiegoś spotkania i zmusić się do pójścia na nie. Ale kiedy szukałem w sieci, nie tylko nie znalazłem nic w moim mieście, nie znalazłem nic w moim kraju, ani w ogóle nigdzie na świecie. W tym momencie poczułem się nieopisanie beznadziejnie, zdezorientowany i samotny. 

Lato się przeciągało, a ja w ostatnich dniach przed powrotem do szkoły starałem się sklecić coś, czym mógłbym się pochwalić za ostatnie miesiące. Moja praca została pochwalona, ale było to puste zwycięstwo. Mimo zewnętrznej fasady, prześladowała mnie myśl, że marnuję swoje życie i nie wykorzystuję swojego potencjału.

Wróciłem na uniwersytet i następne kilka lat trwało w podobny sposób, z bolesnymi, wyczerpującymi, sekretnymi bingami przebijającymi moje tygodnie. Próbowałam blokerów, książek samopomocowych, ćwiczeń, suplementów, pozytywnego self-talk, negatywnego self-talk, terapii, medytacji i każdej innej strategii, którą mogłam wymyślić, żeby powstrzymać moje zachowania. Nic nie działało. Po ukończeniu studiów otrzymałem kolejne stypendium, które pozwoliło mi na trzy miesiące samodzielnej pracy, podczas których robiłem niewiele więcej niż obsesyjnie przeglądałem media społecznościowe i czytałem wiadomości. Po tym, jak skończyły się pieniądze ze stypendium, dostałam świetną pracę, z której zostałam szybko zwolniona po tym, jak pojawiłam się w pracy sześć godzin później, po tym, jak poprzedniej nocy do białego rana oglądałam telewizję. Pewien związek rozpadł się, ponieważ nie byłem w stanie poświęcić partnerowi wystarczająco dużo czasu i intymności. Następne kilka związków rozpadło się w podobny sposób. Moje konto bankowe stało się drzwiami obrotowymi, a ja zacząłem spać w samochodzie, bo nie stać mnie było na opłacenie czynszu. Pomiędzy tym wszystkim moje używanie stało się jeszcze bardziej nieuregulowane i nadmierne. Moje fantazje zaczęły wahać się między wizjami porzucenia wszelkich ambicji i przeżycia reszty życia grając w gry i oglądając telewizję, a umysłowymi ilustracjami okrutnych i makabrycznych sposobów, w jakie mógłbym odebrać sobie życie. Rzadko kiedy cieszyłem się już z używania. Zacząłem przyciskać ostrza noży do klatki piersiowej, aby uspokoić niepokój i w środku nocy wyjeżdżałem na mosty, aby stanąć na krawędzi.

W chwili desperacji po szczególnie złym binge, ponownie próbowałem szukać jakiejś grupy wsparcia dla mojego problemu. Tym razem cudem natknąłem się na wspólnotę Dwunastu Kroków dla uzależnionych od gier z codziennymi spotkaniami telefonicznymi. Minęły lata, odkąd zacząłem szukać takiej grupy, a ja w końcu znalazłem odpowiedź. 

Ale po przejrzeniu strony internetowej zdecydowałem, że to nie dla mnie. Pomocne było czytanie o niektórych narzędziach, ale minął już prawie tydzień, odkąd przestałam się objadać i tym razem naprawdę poważnie myślałam o tym, żeby przestać. Moja ostatnia wpadka była niezwykle bolesna i postanowiłem, że muszę z nią skończyć za wszelką cenę. Byłem przekonany, że teraz jestem skończony.

Kilka miesięcy później, wczesnym rankiem w dniu moich urodzin, zemdlałem po 70 godzinach ciągłej gry. Pojechałem do mojego rodzinnego miasta na kilka dni, aby przejrzeć rzeczy z dzieciństwa, zanim moja mama sprzedała nasz dom, i zaplanowałem świętowanie moich urodzin z resztą rodziny, kiedy byłem w mieście. Kiedy obudziłam się z mojego zamroczenia, przegapiłam swoje własne przyjęcie urodzinowe i miałam mniej niż godzinę do wyjazdu na lotnisko. Mój telefon był wypełniony nieodebranymi połączeniami, a mój pokój stosami niezorganizowanych rzeczy. Nieznośny ciężar wstydu i paniki osiadł nade mną. Po pewnym czasie siedzenia w oszołomionym paraliżu, zaczęłam przeglądać mój pokój w szalonym szale, wyrzucając do kosza rzeczy należące do mnie przez całe życie, rzucając tylko pobieżne spojrzenie. W ostatnich minutach przed wyjazdem uklęknąłem na podłodze pokoju, w którym dorastałem i próbowałem się pożegnać. Chciałem płakać lub czuć wdzięczność za dom mojego dzieciństwa, ale nie czułem nic. Po kilku bezowocnych minutach usiadłem przy biurku, zamknąłem oczy i obiecałem sobie, że jeśli jeszcze raz zagram w grę wideo, to się zabiję. 

Następnej nocy zadzwoniłem na moje pierwsze spotkanie dla społeczności graczy. Pomyliłem godzinę i pojawiłem się tuż po zakończeniu spotkania, a byłem tak zdenerwowany, że szeptałem. Dwóch członków uprzejmie zaoferowało się zostać i porozmawiać ze mną, a ja nieśmiało wyjaśniłem im, w abstrakcyjnych ogólnikach, że gram w zbyt wiele gier. Po wysłuchaniu mnie ze współczuciem, podzielili się swoimi własnymi historiami, zachęcili mnie do powrotu i zasugerowali, abym codziennie uczęszczał na spotkania. Posłuchałam ich sugestii. Dzielenie się uczciwością i wrażliwością z grupą obcych ludzi, którzy pochodzili z różnych środowisk, było niewygodne, niechlujne i niezręczne. Dużo mówiło się też o Sile Wyższej, co mnie zaniepokoiło. Ale po latach skrytości, słuchanie innych ludzi dzielących się doświadczeniami, które odzwierciedlały moje własne, było jak picie wody na pustyni, a życzliwość, szczerość i dobra wola wszystkich sprawiły, że wciąż wracałam. 

W przeciwieństwie do wszystkiego innego, czego próbowałem przez tyle lat, te spotkania okazały się jedyną rzeczą, która zadziałała. Od pierwszego spotkania nie zagrałem w żadną grę. Abstynencja nie pojawiła się dlatego, że się zastraszałem - robiłem to w taki czy inny sposób przez całe życie. Pojawiła się, ponieważ w końcu mogłem zacząć szczerze rozmawiać z ludźmi, którzy mnie rozumieli i którzy w świetle swojego zrozumienia zaoferowali mi bezwarunkową miłość.

Podczas gdy abstynencja od gier była istotnym początkiem, reszta moich zachowań w sieci trwała nieporuszona, a kilka tygodni w mojej rodzącej się trzeźwości znalazłem siebie osiadającego w długich sesjach oglądania filmów z inni ludzie grając w gry. Widziałem, że zmierzam do kłopotów, jeśli kontynuuję tę ścieżkę. Połączyłem się z dwoma innymi członkami, którzy również chcieli zająć się swoim problematycznym korzystaniem z internetu i technologii, a w czerwcu 2017 roku zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie Anonimowych Uzależnionych od Internetu i Technologii. Zgodziliśmy się na cotygodniowy czas spotkań i poczułem nadzieję, że ta sama wolność, którą otrzymałem od gier, wkrótce rozszerzy się na wszystkie moje inne problematyczne zachowania związane z internetem i technologią.

Proces ten nie był tak prosty, jak bym chciał, delikatnie mówiąc. Przez pierwsze pięć miesięcy w ITAA, ciągle nawracałem. Moja trzeźwość była jak niepewna półka na oblodzonym zboczu góry. Zaczynałem sprawdzać swoje konto bankowe, a 16 godzin później znajdowałem się w środku kolejnego strasznego nawrotu i zastanawiałem się, jak to się stało. 

Ale nie poddałem się - postanowiłem, że zrobię wszystko, aby znaleźć wyzdrowienie. Zacząłem chodzić na drugie cotygodniowe spotkania, zacząłem regularnie dzwonić do innych członków, czytałem literaturę z innych wspólnot Dwunastu Kroków i zacząłem prowadzić dziennik wszystkich moich użyć internetu i technologii. To był szlachetny wybuch poświęcenia. Pod koniec listopada tego samego roku postanowiłem obejrzeć wieczorem film i wpadłem w kolejny straszny trzydniowy napad. 

Na szczęście to miał być mój ostatni poważny binge. Najwyraźniej wykonałem wystarczająco dużo pracy, aby głębokość tego szczególnego dna wystarczyła do rozpoczęcia mojego pierwszego okresu trwałej trzeźwości. W pierwszych miesiącach mojej nowo znalezionej wolności, przeszedłem przez wycofanie. Czułem się zamglony, zły, apatyczny i zdrętwiały. Moje ręce sprawiały ból, kiedy próbowałem obsługiwać przedmioty, a moje nogi czuły się jak worki z mokrym piaskiem, kiedy próbowałem chodzić. Spałem za dużo albo w ogóle nie mogłem zasnąć. Niekończące się odcinki nieznośnej nudy były przerywane bolesnymi skrajnościami uniesienia i depresji, a także intensywnymi chęciami zwrócenia się ku nałogowi. Stałem się skłonny uwolnić się od wszelkich oczekiwań co do tego, co powinienem robić lub być, i postawić mój powrót do zdrowia przed wszystkim innym. Kiedy nie mogłem zebrać sił, aby stawić czoła dniu, pozwalałem sobie położyć się na łóżku i płakać. Kiedy doświadczałem emocjonalnych wzlotów, chroniłem się przed pokusą, by przestać chodzić na mityngi. W końcu odstawienie przeszło i przestałem odczuwać ciągłą potrzebę używania. Trzymałem głowę nisko i kontynuowałem próby dalszej pracy nad wyzdrowieniem.

Przez długi okres czasu ważne było, aby wymienić mój smartfon na telefon z klapką i usunąć moje domowe łącze internetowe, aby móc łączyć się online tylko wtedy, gdy jestem w miejscu publicznym. Usunęłam wszystkie swoje konta w mediach społecznościowych i przestałam czytać wiadomości, które i tak nigdy nie pomogły żadnej z osób, o których czytałam. Zaczęłam traktować ryzykowne i wyzwalające zachowania technologiczne jako rzeczy, których należy unikać za wszelką cenę. Pomogłam rozpocząć więcej spotkań. I być może najważniejsze ze wszystkich, zacząłem rozwijać relację z Siłą Wyższą.

W końcu zrozumiałem, że Kroki odnoszą się do Siły Wyższej z mojego własnego zrozumienia. Nawet jeśli te słowa tam były, w moim sercu nadal myślałem, że to wyrażenie odnosi się do Siły Wyższej w czyimś rozumieniu. Wymyśliłem w mojej głowie słomianego człowieka, czym jest ta Siła Wyższa i zdecydowałem, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Moi współczłonkowie nigdy nie powiedzieli ani słowa, żeby mnie zniechęcić - wręcz przeciwnie, słuchali mnie z ciekawością, współczuciem i akceptacją. W końcu zrozumiałem, że walczę tylko z samym sobą. Musiałem pogodzić się z prostym faktem, że istnieje ogromny wszechświat rzeczy, które są zasadniczo poza moją kontrolą i zrozumieniem. Powoli zaczęłam rezygnować z kontrolowania świata, ufając, że sprawy toczą się swoim naturalnym torem, słuchając z otwartym umysłem doświadczeń innych. Dziś moje praktyki duchowe są podstawą całego mojego programu zdrowienia: Modlę się i medytuję każdego ranka i wieczora, a także praktykuję ciągłe poddawanie się i zaufanie do czegoś większego niż ja sam, czego w pełni nie rozumiem.

Przez następne dwa lata miałem kilka poślizgów. Za każdym razem, gdy się poślizgnęłam, siadałam i pisałam o tym, co się stało, dlaczego i gdzie się to zaczęło, oraz jakie zmiany muszę wprowadzić do mojego programu zdrowienia. Następnie dzwoniłem do innych członków i rozmawiałem z nimi o tym, wprowadzając w życie ich sugestie. Mój ostatni poślizg był pod koniec 2019 roku, a dzięki łasce mojej Siły Wyższej mam ciągłą trzeźwość od 1 stycznia 2020 roku. Ten ostatni poślizg miał być fundamentem dla trzech nowych głównych filarów w moim odzyskiwaniu. 

Po pierwsze, musiałam całkowicie przyznać się do swojej bezsilności. Prawie każdy mój poślizg miał miejsce, kiedy próbowałem zrobić sobie przerwę od programu. Doświadczywszy długich, solidnych okresów trzeźwości bez żadnych chęci używania, skrycie zastanawiałem się, czy mógłbym wycofać się z programu i wrócić do życia bez dodatkowego zaangażowania w spotkania, telefony i służbę. W trakcie wszystkich moich eksperymentów w ciągu tych dwóch lat, raz po raz otrzymywałem odpowiedź na moje pytanie: Nigdy nie byłem w stanie odejść od programu na dłużej niż dwa tygodnie przed nawrotem. Mój ostatni poślizg boleśnie uświadomił mi tę prawdę. Podobnie jak setki tysięcy starych wyjadaczy w AA, którzy mają za sobą dziesiątki lat trzeźwości i nadal codziennie pojawiają się na mityngach, musiałem głęboko przyznać, że jestem że jestem uzależniony, że nie ma lekarstwa na uzależnienie i że będę potrzebował ITAA do końca życia. Nie jestem wyjątkiem od reguły - a jeśli jestem, to nie chcę już dłużej próbować się o tym przekonać.

Drugim ważnym filarem, który ustanowiłem w moim wyzdrowieniu, było znalezienie sponsora i rozpoczęcie pracy nad Krokami. Wcześniej traktowałem Kroki jako opcjonalne, dodatkowe źródło, z którego mogłem korzystać, kiedy chciałem. Inni prosili mnie o sponsoring ze względu na moje początki trzeźwości, ale ja sam nie miałem nawet sponsora. Znów musiałem odrzucić myśl, że mogę być wyjątkiem od reguły. Znalazłem doświadczonego sponsora i pod jego kierunkiem zacząłem pracować nad Krokami, korzystając z Wielkiej Księgi Anonimowych Alkoholików. Po tym, jak początkowo postrzegałem sedno naszego programu z podejrzliwością, niechęcią, niepokojem i brakiem zainteresowania, jestem bardzo wdzięczny, że dotarłem do miejsca w moim wyzdrowieniu, w którym byłem gotów pracować nad Krokami - trudno opisać, jak bardzo były one dla mnie transformujące i głębokie. Dostarczyły mi bezpiecznego pojemnika, dzięki któremu mogłam przepracować wiele bólu i cierpienia, które nosiłam w sobie przez całe moje życie, z powodu wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie, dysfunkcyjnej dynamiki rodziny i szeregu toksycznych związków. Zrozumiałam swoją nienawiść do samej siebie w nowym świetle i byłam w stanie delikatnie pozwolić jej odejść, wraz z moim pragnieniem odebrania sobie życia. Moja praca na terapii była kluczowa dla tego procesu i musiałam polegać na wyszkolonych profesjonalistach, którzy pomogli mi w uzdrowieniu. Potrzebowałam również bezpośredniości, pokory i wrażliwości, które zapewniały mi Kroki. Były one kluczowe dla mojej długoterminowej, trwałej abstynencji.

Trzecim filarem było nowe podejście do trzeźwości. W czasie mojego powrotu do zdrowia poruszałem się po skomplikowanej sieci górnych, środkowych i dolnych linii, które przecinały się w stu kierunkach, z planami działania, dziennikami czasu i zakładkami, które niepewnie balansowały na szczycie. Chociaż te narzędzia są bardzo przydatne w moim zdrowieniu, po ostatnim poślizgu przyjąłem znacznie prostszą postawę: Używam technologii tylko wtedy, gdy muszę. Staram się, aby moje użytkowanie było minimalne i celowe, i generalnie unikam korzystania z niej dla rozrywki, ciekawości lub w celu odrętwienia emocji. Jeśli zauważę, że odchodzę od tej zasady, dzwonię do mojego sponsora i rozmawiam o tym. To proste podejście sprawiło, że znalazłem się daleko od skalnych klifów nawrotu i na szerokich i falujących równinach spokoju. Obawiałem się, że będzie to trudniejsza droga, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Dziś zaspokajam swoje potrzeby przyjemności, relaksu, ciekawości i połączenia w sposób niekompulsywny, poza siecią. W tym procesie moje życie stało się niewyobrażalnie bogatsze.

Bardzo dawno nie miałam myśli "nie żyję na miarę swojego potencjału". Dziś czuję się w pełni żywy. Moja zdolność do spędzania czasu na pracy w kierunku sensownych ambicji, które są zgodne z moimi wartościami, została przywrócona i rozszerzona. Rozwinęłam bogate, satysfakcjonujące związki, w których jestem w stanie być obecna i wrażliwa. Niepewność w mojej karierze i finansach zniknęła. Jestem w stanie zadbać o swoje ciało poprzez odpowiedni odpoczynek, zdrową dietę, dobrą higienę i regularne ćwiczenia. Mam dostęp do swoich emocji i mogę odczuwać szczęście, wdzięczność i spokój bez tłumienia czy dzielenia na części. Potrafię również odczuwać smutek, strach i złość. W razie potrzeby korzystam z urządzeń w sposób odpowiedzialny, a potem jestem w stanie przestać. Nie muszę się już ukrywać ani kłamać i mogę dotrzymywać zobowiązań, które podejmuję wobec siebie i innych. Nie ogarnia mnie strach, duma czy wstyd, jak to było kiedyś. Zamiast tego stwierdzam, że działam z pogodą ducha i jasnością. 

Ostatnio byłem w oceanie podczas lekkiego deszczu. Powietrze było nieruchome i miękkie, a z nieba sączyło się szare światło. Smak słonej i słodkiej wody mieszał się na moim języku, a chłodne powietrze wypełniało moją klatkę piersiową. Długo nie ruszałem się z miejsca, stojąc w wodzie, w objęciach szerokiego i spokojnego świata, który zawsze tu był. Czekał po drugiej stronie okna, które kiedyś oddzielało mnie od życia.