Kiedy miałem pięć lat, jedyny telewizor w naszym domu znajdował się w sypialni mojej matki na szczycie schodów. Podczas oglądania przysuwałem się coraz bliżej, tak że ekran stopniowo wypełniał coraz większą część mojego pola widzenia. Czasami kładłem twarz tuż przy szybie i pozwalałem, by kolory zalewały moje oczy, podczas gdy ja powoli obracałem czoło w przód i w tył, by poczuć statyczne ukłucie na skórze i smak ostrej elektryczności w zębach. W takich chwilach odczuwałem głębokie i hipnotyczne poczucie spokoju, a moją klatkę piersiową wypełniało przyjemnie chłodne odrętwienie.
Nie mogłem tego wtedy wiedzieć, ale to uczucie miało urosnąć do jednej z cech definiujących moje życie. Stało się moim największym towarzyszem i źródłem schronienia, aż w końcu tak mocno wplotło się w moją istotę, że prawie mnie zabiło.
Widok ekranów napełniał mnie tajemniczą radością, którą wydawało się, że tylko ja mogę rozpoznać, jakby były poza i poza światem - przebłysk magii. Internet pojawił się, gdy miałem dziesięć lat, i wkrótce czekałem, aż wszyscy inni zasną, żeby móc zsunąć się na dół i grać w gry i oglądać filmy na rodzinnym komputerze do wczesnego rana. Wyczołgując się z powrotem do łóżka tuż przed świtem, skarżyłem się na okropny ból brzucha, kiedy mama przychodziła mnie obudzić, i opuściłem tak wiele dni w szkole, że prawie musiałem powtarzać siódmą klasę.
Z wiekiem coraz częściej zdarzało się, że cały dzień znikał w ekranie, ze sporadycznymi, pełnymi paniki przerwami na naukę. Udało mi się przebrnąć przez zajęcia, przygotowując się w ostatniej chwili, pocieszając się myślą, że jestem ponad szkołą. W niektórych momentach mglistej samoświadomości zastanawiałem się, dlaczego, jeśli czułem, że jestem ponad szkołą, decydowałem się spędzać mój dodatkowy czas nie na bardziej satysfakcjonujących zajęciach, ale na niekończącym się strumieniu bezsensownych filmów i gier. Odsuwałem od siebie te myśli.
Były to lata samotności i melancholii. Czułem się tak, jakbym stał po jednej stronie okna, a życie było po drugiej: widoczne, ale poza zasięgiem. Myśl, że miały to być jedne z najważniejszych lat mojego życia, napełniała mnie wielkim smutkiem. Moje dni mijały w chwilach pomiędzy spojrzeniami na zegar w prawym górnym rogu ekranu.
Miałem szczęście, że zostałem przyjęty do mojego najlepszego wyboru uniwersytetu, aby studiować to, co było moją największą pasją, gdzie wkrótce znalazłem się w użyciu bardziej poważnie niż kiedykolwiek wcześniej. W dniach poprzedzających moją pierwszą rundę egzaminów końcowych wpadłem w niesamowity szał, podczas którego nie spałem przez trzy kolejne noce. Pojawiłem się cztery godziny później i majaczyłem na mojej prezentacji końcowej, a potem czułem się oburzony, kiedy mój profesor prawie mnie oblał. Jakie to miało znaczenie, że się spóźniłem? W ciągu tych ostatnich czterech godzin przygotowałem spektakularną prezentację. Problem, jak sądziłem, polegał na tym, że mój nauczyciel miał mnie w nosie.
Niestety, to ja miałem to w sobie. W ciągu następnych lat zacząłem działać według niemal zegarowego schematu wpadania w intensywne, całodniowe nałogi w najgorszych możliwych momentach. Tuż przed ważnymi terminami, spotkaniami towarzyskimi i wyjazdami, wmawiałem sobie, że mogę zrelaksować swoje nerwy dzięki krótkiej, dziesięciominutowej przerwie w sieci. Dziesięć minut zamieniało się w trzydzieści, które zamieniały się w godzinę, potem dwie godziny, potem cztery, a potem całą noc. Wpadłem w wir gier, filmów, programów telewizyjnych, filmów, mediów społecznościowych, pornografii, badań online, zakupów, memów, forów, podcastów, artykułów o zdrowiu, wiadomości i wszystkiego, co wpadło mi w ręce. Kiedy jedno zajęcie zaczęło słabnąć, przerzuciłem się na inne, aby utrzymać się przy życiu. Powtarzałem sobie, że przestanę po następnym filmiku, następnym artykule, następnej grze, ale oczywiście wtedy pojawiał się nowy zestaw możliwości, więc rozsądnie było przedłużyć to tylko trochę. Kiedy niebo stało się szare, a ptaki zaczęły śpiewać, usiadłem na laptopie, zbyt zmęczony, by poruszyć rękami lub utrzymać oczy otwarte, wchodząc i wychodząc ze świadomości, podczas gdy ostatnie ruchy i dźwięki odtwarzały się na ekranie.
Kilka godzin później obudziłbym się z silną mieszanką ostrego światła słonecznego i nieznośnego wstydu. Mój umysł był zamglony, a moje emocje martwe. Wiedziałem, że muszę się dziś lepiej postarać - a było tyle do zrobienia. Ale po długim okresie leżenia w sparaliżowanej nędzy, pomyślałem, że może obejrzenie jednego filmu pomoże mi się obudzić. Tak zaczynał się kolejny niekończący się zalew, aż jakieś zbliżające się spotkanie rozbudzało moją nienawiść do siebie i strach do punktu krytycznego i udawało mi się wyrwać z otępienia falą gwałtownych gróźb, żądając, że nigdy, przenigdy nie zrobię tego ponownie. Czasami udawało mi się przetrwać kilka tygodni bez poddania się. Równie często w ciągu kilku dni wracałem do tego samego mrocznego zapomnienia.
Zawsze, gdy zaczynałam używać, czułam się tak, jakbym otulała się wielkim kocem. Doświadczałam nieopisanego poczucia komfortu i bezpieczeństwa, jakbym była dzieckiem trzymanym w ramionach matki. Najbardziej chciałam zniknąć, stać się niewidzialna, żeby czas się zatrzymał. Na kilka godzin lub dni świat stawał się nieruchomy, moje ciało drętwiało, a ja mogłam poczuć spokój.
Ale mój spokój nigdy nie trwał długo, a rosnący prąd bólu poszerzał się wewnątrz mnie. Stawałem się bardziej zdolny i dojrzały w każdej innej dziedzinie mojego życia, ale na tej arenie stopniowo traciłem wszelką kontrolę. Dlaczego nie mogłem przestać oglądać bezsensownych filmików w sieci? Nie mogłem już dłużej tłumaczyć swojego zachowania twierdząc, że jestem ponad szkołą - uczyłem się tego, co mnie najbardziej pasjonowało. Mój sabotaż stał się naprawdę bezsensowną tajemnicą. Czułem się niesamowicie zażenowany, że pomimo moich najlepszych starań, moje życie znikało w pustce, którą nosiłem w kieszeni.
Pewnego lata otrzymałem stypendium na realizację niezależnego projektu w dużym mieście - była to niesamowita okazja, o której marzyłem od najmłodszych lat. Jednak kilka tygodni po zakończeniu wakacji znalazłem się w kłopotliwym stanie. Siedziałem na twardej, drewnianej podłodze małego mieszkania, w którym nie było żadnych mebli poza materacem, pojedynczym, źle dopasowanym prześcieradłem i używaną klimatyzacją, której nie zdążyłem zainstalować, mimo uciążliwej fali upałów. Wokół mnie leżały cienkie plastikowe torby ze sklepu, wypełnione pustymi pojemnikami po lodach i opakowaniami po śmieciowym jedzeniu. Siedziałem pod ścianą, którą dzieliłem z sąsiadem, który zaoferował mi możliwość korzystania z ich internetu, dopóki nie skonfiguruję własnej usługi, a moje ciało było obolałe, ponieważ siedziałem tam bez przerwy przez ostatnie dziesięć godzin. Pochylony nad telefonem oglądałem setki filmów, które nie były dla mnie ani trochę interesujące, ani przyjemne. We wczesnych godzinach porannych, pokonany przez fizyczny ból i psychiczne wyczerpanie, błagałem siebie w mojej głowie: "Proszę, przestań. Proszę, zatrzymaj się teraz. Po prostu przestań." Wbrew mojej wytężonej woli, moje ręce ruszyły z własnym życiem, aby kliknąć na następny film, podczas gdy ja patrzyłem na to bezradnie, czując się jak więzień za oczami. Przez sześć i pół minuty dłużej zapomniałbym, że nie chciałem tego robić. Potem uderzałaby we mnie kolejna fala wyczerpania i bólu, a ja próbowałbym przekonać siebie, żeby przestać, w kółko, aż w końcu bym zemdlał. Bez profesorów i rodziców, bez zadań i terminów, dni rozciągały się złowieszczo przede mną, przedłużając tę makabryczną scenę bez ograniczeń, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Czułem się głęboko przerażony. Oto nadarzyła się okazja, o której marzyłam przez większość życia, a ja wyrzucałam ją w najbardziej bezsensowny i upokarzający sposób, jaki mogłam sobie wyobrazić. Co było ze mną nie tak? Dlaczego to się działo?
Zastanawiałem się, czy jest to coś podobnego do tego, czego doświadczają alkoholicy, kiedy się napiją, i ta myśl napełniła mnie słabym poczuciem nadziei - słyszałem o Anonimowych Alkoholikach i byłem pewien, że w moim mieście musi być kilka osób, które uważały się za uzależnione od Internetu. Postanowiłem poszukać jakiegoś spotkania i zmusić się do pójścia na nie. Ale kiedy szukałem w sieci, nie tylko nie znalazłem nic w moim mieście, nie znalazłem nic w moim kraju, ani w ogóle nigdzie na świecie. W tym momencie poczułem się nieopisanie beznadziejnie, zdezorientowany i samotny.
Lato się przeciągało, a ja w ostatnich dniach przed powrotem do szkoły starałem się sklecić coś, czym mógłbym się pochwalić za ostatnie miesiące. Moja praca została pochwalona, ale było to puste zwycięstwo. Mimo zewnętrznej fasady, prześladowała mnie myśl, że marnuję swoje życie i nie wykorzystuję swojego potencjału.
Wróciłem na uniwersytet i następne kilka lat trwało w podobny sposób, z bolesnymi, wyczerpującymi, sekretnymi bingami przebijającymi moje tygodnie. Próbowałam blokerów, książek samopomocowych, ćwiczeń, suplementów, pozytywnego self-talk, negatywnego self-talk, terapii, medytacji i każdej innej strategii, którą mogłam wymyślić, żeby powstrzymać moje zachowania. Nic nie działało. Po ukończeniu studiów otrzymałem kolejne stypendium, które pozwoliło mi na trzy miesiące samodzielnej pracy, podczas których robiłem niewiele więcej niż obsesyjnie przeglądałem media społecznościowe i czytałem wiadomości. Po tym, jak skończyły się pieniądze ze stypendium, dostałam świetną pracę, z której zostałam szybko zwolniona po tym, jak pojawiłam się w pracy sześć godzin później, po tym, jak poprzedniej nocy do białego rana oglądałam telewizję. Pewien związek rozpadł się, ponieważ nie byłem w stanie poświęcić partnerowi wystarczająco dużo czasu i intymności. Następne kilka związków rozpadło się w podobny sposób. Moje konto bankowe stało się drzwiami obrotowymi, a ja zacząłem spać w samochodzie, bo nie stać mnie było na opłacenie czynszu. Pomiędzy tym wszystkim moje używanie stało się jeszcze bardziej nieuregulowane i nadmierne. Moje fantazje zaczęły wahać się między wizjami porzucenia wszelkich ambicji i przeżycia reszty życia grając w gry i oglądając telewizję, a umysłowymi ilustracjami okrutnych i makabrycznych sposobów, w jakie mógłbym odebrać sobie życie. Rzadko kiedy cieszyłem się już z używania. Zacząłem przyciskać ostrza noży do klatki piersiowej, aby uspokoić niepokój i w środku nocy wyjeżdżałem na mosty, aby stanąć na krawędzi.
W chwili desperacji po szczególnie złym binge, ponownie próbowałem szukać jakiejś grupy wsparcia dla mojego problemu. Tym razem cudem natknąłem się na wspólnotę Dwunastu Kroków dla uzależnionych od gier z codziennymi spotkaniami telefonicznymi. Minęły lata, odkąd zacząłem szukać takiej grupy, a ja w końcu znalazłem odpowiedź.
Ale po przejrzeniu strony internetowej zdecydowałem, że to nie dla mnie. Pomocne było czytanie o niektórych narzędziach, ale minął już prawie tydzień, odkąd przestałam się objadać i tym razem naprawdę poważnie myślałam o tym, żeby przestać. Moja ostatnia wpadka była niezwykle bolesna i postanowiłem, że muszę z nią skończyć za wszelką cenę. Byłem przekonany, że teraz jestem skończony.
Kilka miesięcy później, wczesnym rankiem w dniu moich urodzin, zemdlałem po 70 godzinach ciągłej gry. Pojechałem do mojego rodzinnego miasta na kilka dni, aby przejrzeć rzeczy z dzieciństwa, zanim moja mama sprzedała nasz dom, i zaplanowałem świętowanie moich urodzin z resztą rodziny, kiedy byłem w mieście. Kiedy obudziłam się z mojego zamroczenia, przegapiłam swoje własne przyjęcie urodzinowe i miałam mniej niż godzinę do wyjazdu na lotnisko. Mój telefon był wypełniony nieodebranymi połączeniami, a mój pokój stosami niezorganizowanych rzeczy. Nieznośny ciężar wstydu i paniki osiadł nade mną. Po pewnym czasie siedzenia w oszołomionym paraliżu, zaczęłam przeglądać mój pokój w szalonym szale, wyrzucając do kosza rzeczy należące do mnie przez całe życie, rzucając tylko pobieżne spojrzenie. W ostatnich minutach przed wyjazdem uklęknąłem na podłodze pokoju, w którym dorastałem i próbowałem się pożegnać. Chciałem płakać lub czuć wdzięczność za dom mojego dzieciństwa, ale nie czułem nic. Po kilku bezowocnych minutach usiadłem przy biurku, zamknąłem oczy i obiecałem sobie, że jeśli jeszcze raz zagram w grę wideo, to się zabiję.
Następnej nocy zadzwoniłem na moje pierwsze spotkanie dla społeczności graczy. Pomyliłem godzinę i pojawiłem się tuż po zakończeniu spotkania, a byłem tak zdenerwowany, że szeptałem. Dwóch członków uprzejmie zaoferowało się zostać i porozmawiać ze mną, a ja nieśmiało wyjaśniłem im, w abstrakcyjnych ogólnikach, że gram w zbyt wiele gier. Po wysłuchaniu mnie ze współczuciem, podzielili się swoimi własnymi historiami, zachęcili mnie do powrotu i zasugerowali, abym codziennie uczęszczał na spotkania. Posłuchałam ich sugestii. Dzielenie się uczciwością i wrażliwością z grupą obcych ludzi, którzy pochodzili z różnych środowisk, było niewygodne, niechlujne i niezręczne. Dużo mówiło się też o Sile Wyższej, co mnie zaniepokoiło. Ale po latach skrytości, słuchanie innych ludzi dzielących się doświadczeniami, które odzwierciedlały moje własne, było jak picie wody na pustyni, a życzliwość, szczerość i dobra wola wszystkich sprawiły, że wciąż wracałam.
W przeciwieństwie do wszystkiego innego, czego próbowałem przez tyle lat, te spotkania okazały się jedyną rzeczą, która zadziałała. Od pierwszego spotkania nie zagrałem w żadną grę. Abstynencja nie pojawiła się dlatego, że się zastraszałem - robiłem to w taki czy inny sposób przez całe życie. Pojawiła się, ponieważ w końcu mogłem zacząć szczerze rozmawiać z ludźmi, którzy mnie rozumieli i którzy w świetle swojego zrozumienia zaoferowali mi bezwarunkową miłość.
Podczas gdy abstynencja od gier była istotnym początkiem, reszta moich zachowań w sieci trwała nieporuszona, a kilka tygodni w mojej rodzącej się trzeźwości znalazłem siebie osiadającego w długich sesjach oglądania filmów z inni ludzie grając w gry. Widziałem, że zmierzam do kłopotów, jeśli kontynuuję tę ścieżkę. Połączyłem się z dwoma innymi członkami, którzy również chcieli zająć się swoim problematycznym korzystaniem z internetu i technologii, a w czerwcu 2017 roku zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie Anonimowych Uzależnionych od Internetu i Technologii. Zgodziliśmy się na cotygodniowy czas spotkań i poczułem nadzieję, że ta sama wolność, którą otrzymałem od gier, wkrótce rozszerzy się na wszystkie moje inne problematyczne zachowania związane z internetem i technologią.
Proces ten nie był tak prosty, jak bym chciał, delikatnie mówiąc. Przez pierwsze pięć miesięcy w ITAA, ciągle nawracałem. Moja trzeźwość była jak niepewna półka na oblodzonym zboczu góry. Zaczynałem sprawdzać swoje konto bankowe, a 16 godzin później znajdowałem się w środku kolejnego strasznego nawrotu i zastanawiałem się, jak to się stało.
Ale nie poddałem się - postanowiłem, że zrobię wszystko, aby znaleźć wyzdrowienie. Zacząłem chodzić na drugie cotygodniowe spotkania, zacząłem regularnie dzwonić do innych członków, czytałem literaturę z innych wspólnot Dwunastu Kroków i zacząłem prowadzić dziennik wszystkich moich użyć internetu i technologii. To był szlachetny wybuch poświęcenia. Pod koniec listopada tego samego roku postanowiłem obejrzeć wieczorem film i wpadłem w kolejny straszny trzydniowy napad.
Na szczęście to miał być mój ostatni poważny binge. Najwyraźniej wykonałem wystarczająco dużo pracy, aby głębokość tego szczególnego dna wystarczyła do rozpoczęcia mojego pierwszego okresu trwałej trzeźwości. W pierwszych miesiącach mojej nowo znalezionej wolności, przeszedłem przez wycofanie. Czułem się zamglony, zły, apatyczny i zdrętwiały. Moje ręce sprawiały ból, kiedy próbowałem obsługiwać przedmioty, a moje nogi czuły się jak worki z mokrym piaskiem, kiedy próbowałem chodzić. Spałem za dużo albo w ogóle nie mogłem zasnąć. Niekończące się odcinki nieznośnej nudy były przerywane bolesnymi skrajnościami uniesienia i depresji, a także intensywnymi chęciami zwrócenia się ku nałogowi. Stałem się skłonny uwolnić się od wszelkich oczekiwań co do tego, co powinienem robić lub być, i postawić mój powrót do zdrowia przed wszystkim innym. Kiedy nie mogłem zebrać sił, aby stawić czoła dniu, pozwalałem sobie położyć się na łóżku i płakać. Kiedy doświadczałem emocjonalnych wzlotów, chroniłem się przed pokusą, by przestać chodzić na mityngi. W końcu odstawienie przeszło i przestałem odczuwać ciągłą potrzebę używania. Trzymałem głowę nisko i kontynuowałem próby dalszej pracy nad wyzdrowieniem.
Przez długi okres czasu ważne było, aby wymienić mój smartfon na telefon z klapką i usunąć moje domowe łącze internetowe, aby móc łączyć się online tylko wtedy, gdy jestem w miejscu publicznym. Usunęłam wszystkie swoje konta w mediach społecznościowych i przestałam czytać wiadomości, które i tak nigdy nie pomogły żadnej z osób, o których czytałam. Zaczęłam traktować ryzykowne i wyzwalające zachowania technologiczne jako rzeczy, których należy unikać za wszelką cenę. Pomogłam rozpocząć więcej spotkań. I być może najważniejsze ze wszystkich, zacząłem rozwijać relację z Siłą Wyższą.
W końcu zrozumiałem, że Kroki odnoszą się do Siły Wyższej z mojego własnego zrozumienia. Nawet jeśli te słowa tam były, w moim sercu nadal myślałem, że to wyrażenie odnosi się do Siły Wyższej w czyimś rozumieniu. Wymyśliłem w mojej głowie słomianego człowieka, czym jest ta Siła Wyższa i zdecydowałem, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Moi współczłonkowie nigdy nie powiedzieli ani słowa, żeby mnie zniechęcić - wręcz przeciwnie, słuchali mnie z ciekawością, współczuciem i akceptacją. W końcu zrozumiałem, że walczę tylko z samym sobą. Musiałem pogodzić się z prostym faktem, że istnieje ogromny wszechświat rzeczy, które są zasadniczo poza moją kontrolą i zrozumieniem. Powoli zaczęłam rezygnować z kontrolowania świata, ufając, że sprawy toczą się swoim naturalnym torem, słuchając z otwartym umysłem doświadczeń innych. Dziś moje praktyki duchowe są podstawą całego mojego programu zdrowienia: Modlę się i medytuję każdego ranka i wieczora, a także praktykuję ciągłe poddawanie się i zaufanie do czegoś większego niż ja sam, czego w pełni nie rozumiem.
Przez następne dwa lata miałem kilka poślizgów. Za każdym razem, gdy się poślizgnęłam, siadałam i pisałam o tym, co się stało, dlaczego i gdzie się to zaczęło, oraz jakie zmiany muszę wprowadzić do mojego programu zdrowienia. Następnie dzwoniłem do innych członków i rozmawiałem z nimi o tym, wprowadzając w życie ich sugestie. Mój ostatni poślizg był pod koniec 2019 roku, a dzięki łasce mojej Siły Wyższej mam ciągłą trzeźwość od 1 stycznia 2020 roku. Ten ostatni poślizg miał być fundamentem dla trzech nowych głównych filarów w moim odzyskiwaniu.
Po pierwsze, musiałam całkowicie przyznać się do swojej bezsilności. Prawie każdy mój poślizg miał miejsce, kiedy próbowałem zrobić sobie przerwę od programu. Doświadczywszy długich, solidnych okresów trzeźwości bez żadnych chęci używania, skrycie zastanawiałem się, czy mógłbym wycofać się z programu i wrócić do życia bez dodatkowego zaangażowania w spotkania, telefony i służbę. W trakcie wszystkich moich eksperymentów w ciągu tych dwóch lat, raz po raz otrzymywałem odpowiedź na moje pytanie: Nigdy nie byłem w stanie odejść od programu na dłużej niż dwa tygodnie przed nawrotem. Mój ostatni poślizg boleśnie uświadomił mi tę prawdę. Podobnie jak setki tysięcy starych wyjadaczy w AA, którzy mają za sobą dziesiątki lat trzeźwości i nadal codziennie pojawiają się na mityngach, musiałem głęboko przyznać, że jestem że jestem uzależniony, że nie ma lekarstwa na uzależnienie i że będę potrzebował ITAA do końca życia. Nie jestem wyjątkiem od reguły - a jeśli jestem, to nie chcę już dłużej próbować się o tym przekonać.
Drugim ważnym filarem, który ustanowiłem w moim wyzdrowieniu, było znalezienie sponsora i rozpoczęcie pracy nad Krokami. Wcześniej traktowałem Kroki jako opcjonalne, dodatkowe źródło, z którego mogłem korzystać, kiedy chciałem. Inni prosili mnie o sponsoring ze względu na moje początki trzeźwości, ale ja sam nie miałem nawet sponsora. Znów musiałem odrzucić myśl, że mogę być wyjątkiem od reguły. Znalazłem doświadczonego sponsora i pod jego kierunkiem zacząłem pracować nad Krokami, korzystając z Wielkiej Księgi Anonimowych Alkoholików. Po tym, jak początkowo postrzegałem sedno naszego programu z podejrzliwością, niechęcią, niepokojem i brakiem zainteresowania, jestem bardzo wdzięczny, że dotarłem do miejsca w moim wyzdrowieniu, w którym byłem gotów pracować nad Krokami - trudno opisać, jak bardzo były one dla mnie transformujące i głębokie. Dostarczyły mi bezpiecznego pojemnika, dzięki któremu mogłam przepracować wiele bólu i cierpienia, które nosiłam w sobie przez całe moje życie, z powodu wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie, dysfunkcyjnej dynamiki rodziny i szeregu toksycznych związków. Zrozumiałam swoją nienawiść do samej siebie w nowym świetle i byłam w stanie delikatnie pozwolić jej odejść, wraz z moim pragnieniem odebrania sobie życia. Moja praca na terapii była kluczowa dla tego procesu i musiałam polegać na wyszkolonych profesjonalistach, którzy pomogli mi w uzdrowieniu. Potrzebowałam również bezpośredniości, pokory i wrażliwości, które zapewniały mi Kroki. Były one kluczowe dla mojej długoterminowej, trwałej abstynencji.
Trzecim filarem było nowe podejście do trzeźwości. W czasie mojego powrotu do zdrowia poruszałem się po skomplikowanej sieci górnych, środkowych i dolnych linii, które przecinały się w stu kierunkach, z planami działania, dziennikami czasu i zakładkami, które niepewnie balansowały na szczycie. Chociaż te narzędzia są bardzo przydatne w moim zdrowieniu, po ostatnim poślizgu przyjąłem znacznie prostszą postawę: Używam technologii tylko wtedy, gdy muszę. Staram się, aby moje użytkowanie było minimalne i celowe, i generalnie unikam korzystania z niej dla rozrywki, ciekawości lub w celu odrętwienia emocji. Jeśli zauważę, że odchodzę od tej zasady, dzwonię do mojego sponsora i rozmawiam o tym. To proste podejście sprawiło, że znalazłem się daleko od skalnych klifów nawrotu i na szerokich i falujących równinach spokoju. Obawiałem się, że będzie to trudniejsza droga, ale okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Dziś zaspokajam swoje potrzeby przyjemności, relaksu, ciekawości i połączenia w sposób niekompulsywny, poza siecią. W tym procesie moje życie stało się niewyobrażalnie bogatsze.
Bardzo dawno nie miałam myśli "nie żyję na miarę swojego potencjału". Dziś czuję się w pełni żywy. Moja zdolność do spędzania czasu na pracy w kierunku sensownych ambicji, które są zgodne z moimi wartościami, została przywrócona i rozszerzona. Rozwinęłam bogate, satysfakcjonujące związki, w których jestem w stanie być obecna i wrażliwa. Niepewność w mojej karierze i finansach zniknęła. Jestem w stanie zadbać o swoje ciało poprzez odpowiedni odpoczynek, zdrową dietę, dobrą higienę i regularne ćwiczenia. Mam dostęp do swoich emocji i mogę odczuwać szczęście, wdzięczność i spokój bez tłumienia czy dzielenia na części. Potrafię również odczuwać smutek, strach i złość. W razie potrzeby korzystam z urządzeń w sposób odpowiedzialny, a potem jestem w stanie przestać. Nie muszę się już ukrywać ani kłamać i mogę dotrzymywać zobowiązań, które podejmuję wobec siebie i innych. Nie ogarnia mnie strach, duma czy wstyd, jak to było kiedyś. Zamiast tego stwierdzam, że działam z pogodą ducha i jasnością.
Ostatnio byłem w oceanie podczas lekkiego deszczu. Powietrze było nieruchome i miękkie, a z nieba sączyło się szare światło. Smak słonej i słodkiej wody mieszał się na moim języku, a chłodne powietrze wypełniało moją klatkę piersiową. Długo nie ruszałem się z miejsca, stojąc w wodzie, w objęciach szerokiego i spokojnego świata, który zawsze tu był. Czekał po drugiej stronie okna, które kiedyś oddzielało mnie od życia.
Ostatnia aktualizacja strony: wrzesień 3, 2023